Na czym polega magia świąt? – Oczami dzieci
Święta, święta… i po świętach. Choć Boże Narodzenie już za nami, nadal nietrudno poczuć bajkowy klimat tego wyjątkowego czasu. Choinka w domu, obecność bliskich i jeszcze parę dni wolnego. Zatraceni w tej atmosferze przeczytajmy, co dzieci myślą o świętach.
Święta z głową w chmurach
Mam wiele wspomnień ze Świąt Bożego Narodzenia. Za każdym razem nie mogę się ich doczekać. Kocham czas spędzany z rodziną i czas przygotowań przed Świętami.
W szkole
Zawsze w szkole uczymy się nowych kolęd i robimy ciekawe przedstawienia. W zeszłym roku jasełka polegały na tym, że do Jezuska w stajence przychodziły postacie z różnych bajek i dawały mu prezenty. Ja jako Czerwony Kapturek miałam w koszyczku miód i rogaliki upieczone przez moją mamę.
W szkole co roku stroimy też choinkę i robimy łańcuchy z papieru. Choinka wygląda bardzo ładnie. W końcu nadchodzi czas naszego przedstawienia. Mimo że zawsze mam tremę, bardzo lubię występować. Czuję się wtedy, jakbym wchodziła do innego świata. Śpiewamy dla rodziców, a oni biją brawa. Moja mama jest zawsze wzruszona. Po zakończonym przedstawieniu wracamy do domów i śpiewam dla rodziców jeszcze dużo razy. Kocham to robić. Czasem też śpiewam z siostrą i bratem, ale kiedy śpiewam sama, czuję się wyjątkowo. Rodzice słuchają wtedy tylko mnie i to jest miłe uczucie.
W domu
Zawsze przed świętami przygotowujemy wspólnie z rodzicami pierniczki. Najpierw trzeba przygotować ciasto. Z ciasta robimy różne kształty. Zwykle są to gwiazdki, dzwonki, serduszka lub choinki. Oprócz tego wpadamy na śmieszne pomysły i robimy na przykład pierniczkowe parówki. To jeszcze nie wszystko! Najlepsza zabawa zaczyna się, gdy je dekorujemy. W całym domu pachnie przyprawami i gorzką czekoladą, a my nie możemy się opanować, żeby nie podjadać. Kiedy pierniczki są już gotowe, zastanawiamy się, komu możemy je podarować. Lubię Święta za to, że to taki magiczny czas, w którym sprawiamy, że innym jest przyjemnie. W tamtym roku przygotowaliśmy nasze słodkości dla sąsiadów.
W naszej klatce mieszka pan i pani, których bardzo lubimy. Pan jest taksówkarzem i ma małego psa. Ten piesek jest bardzo słodki. Pan Włodek (bo tak ma na imię) wychodzi z tym pieskiem codziennie na spacer. Czasami się z nim widujemy. Wychodzą bardzo wcześnie rano i nie zawsze się to udaje. Ostatnim razem, kiedy chcieliśmy dać mu pierniczki, to najpierw wyjechaliśmy, potem o nich zapomnieliśmy, a później nie mogliśmy spotkać naszego sąsiada. Dopiero po jakimś roku zobaczyliśmy, że nadal mamy zapakowane pierniczki w domu. Było już za późno, żeby je dać, więc zjedliśmy sami. Były bardzo pyszne. Pani sąsiadka jest krawcową. Nie ma psa, ale szyje piękne stroje. Czasami, kiedy nas nie ma w domu, a przychodzi do jakaś przesyłka na nasz adres, to ją przyjmuje, a my ją później od niej odbieramy. Pani krawcowej, na szczęście, zdążyliśmy dać pierniczki.
O Świętym Mikołaju
Przed Świętami piszemy listy do Świętego Mikołaja. Ja w swoim liście napisałam dużo rzeczy, żeby Mikołaj miał wybór. Moja siostra Asia narysowała prezenty, które chciałaby dostać. Asia robi książkę dla Świętego Mikołaja, bo on nic nie dostaje, tylko rozdaje prezenty innym, więc na pewno się ucieszy. Ta książka na razie jest bardzo interesująca. Mój brat nie pisze listów, bo jest jeszcze za mały, ale jak trochę podrośnie, to na pewno napisze.
Zawsze myślałam, że Święty Mikołaj istnieje. Moja pani ze szkoły mówi, że rodzice trochę mu pomagają, bo ma dużo prezentów do rozdania, a koledzy mówią, że Świętego Mikołaja nie ma. Ja wiem, że Święty Mikołaj kiedyś żył naprawdę, a teraz istnieje w naszych serduszkach. W moim na pewno jest trochę jego mocy. Nie jestem tylko pewna, czy jak będę miała 12 lat, to też do mnie przyjdzie. Myślę, że tak.
Świąteczne drzewko
Co roku w domu ubieramy choinkę. Przed ostatnimi Świętami staliśmy w długiej kolejce, żeby wymienić elektrośmieci na choinkę i w końcu się udało. Dostaliśmy żywą choinkę. To było piękne drzewko. Dostaliśmy jedną dużą choinkę, a drugą małą. Zdecydowaliśmy, że duża będzie dla nas, a mała dla cioci. Ciocia ma na imię Justynka i jest siostrą mojej mamy. Od razu do niej pojechaliśmy, żeby wręczyć jej drzewko. To była prawdziwa niespodzianka! Lubię, jak ktoś się cieszy. Bo kto nie lubi? Po powrocie do domu tata, ja, siostra i brat od razu poszliśmy do naszej piwnicy po ozdoby świąteczne. Wzięliśmy małą sztuczną choinkę, bombki, światełka i aniołki. Sztuczną choinkę postawiliśmy na parapecie u nas w pokoju. Powiesiliśmy na niej małe bombki, a tata przymocował światełka. To samo zrobiliśmy z dużą, żywą choinką, którą trzeba było wstawić do doniczki z ziemią. Postawiliśmy ją w salonie. Powiesiliśmy na niej duże bombki, aniołki i światełka. W tamtym roku kupiliśmy po raz pierwszy reniferki, które były wyzwaniem dla naszego tatusia. Musiał pomyśleć, jak podłączyć je do prądu, żeby świeciły na balkonie. Kiedy wszystko jest już gotowe, wyłączamy światła i zostawiamy tylko lampeczki na choinkach. Nasz domek wygląda magicznie i jest gotowy na Święta.
Rodzinny wieczór wigilijny
Wigilię zawsze spędzaliśmy w podobny sposób. Najpierw byliśmy u babci Eli, później u babci Ani. Mieszkają blisko siebie, więc możemy jednego dnia odwiedzić dwa domy. Zawsze, jak dzielimy się opłatkiem składamy sobie piękne życzenia. Na stole wigilijnym są potrawy, które bardziej lubią rodzice, a dzieci mniej. Na przykład barszcz czerwony albo karp. Tak właściwie to nie wiem, co mi smakuje. Z wigilijnych potraw, to chyba tylko mak z bakaliami, no i oczywiście opłatek. Przed opłatkiem dziadek Włodek czyta Pismo Święte, a my stoimy i słuchamy. Po kolacji śpiewamy kolędy, te, co znamy i te, których nie znamy. Moją ulubioną kolędą jest „Przybieżeli do Betlejem”. Wreszcie nadchodzi czas prezentów. To moment, w którym zaglądamy pod choinkę i patrzymy, czy przypadkiem Święty Mikołaj już czegoś dla nas nie zostawił. Siadamy wszyscy na dywanie, a jedna osoba czyta dla kogo jest jaki prezent. W tamtym roku to byłam ja. W poprzednie Święta dostałam pamiętnik na kod i mikroskop. Po rozdaniu wszystkiego mamy czas, żeby nacieszyć się prezentami. Kiedy jedziemy samochodem na drugą Wigilię, zastanawiam się, jakie cukierki są na choince u babci Ani. Babcia Ania zawsze na Święta wiesza cukierki na choince. Jemy u niej kolację, a po kolacji otwieramy drugie prezenty. Jak już nacieszymy się prezentami, to podjadamy cukierki z choinki. Jak zjemy cukierki, to na choinkę zawieszamy puste papierki i patrzymy, czy ktoś nabierze się na nasz żarcik. To jest wspaniała zabawa!
Niestety, w tym roku przez pandemię wszystko będzie wyglądało inaczej. Może chociaż spotkamy się na telefonie albo na komputerze… To będzie pierwsza wigilia w naszym drewnianym domku. Ciekawe, jak będzie wyglądać?
Długo czekałam na tegoroczną gwiazdkę i w końcu się doczekałam. Już nawet list wysłałam do Świętego Mikołaja. Teraz czekam, jak odwiedzi nas z prezentami. W drzwiach słychać dzwonek.
– Już otwieram! – zawołałam i poszłam do drzwi.
To Święty Mikołaj czekał za drzwiami! Wiedziałam, że istnieje. Miał swoje sanie i reniferki. Kocham reniferki! Tak naprawdę, nie potrafię opisać tamtej chwili, ale wyglądało to wszystko bardzo bajkowo. Dał mojej mamie prezenty i zaraz się pożegnaliśmy. Nie wiedziałam, co dostanę, musiałam poczekać do końca Wigilii. W końcu babcia powiedziała, że możemy rozpakowywać prezenty, które są pod choinką. Mój prezent to GRAVITRAX! Byłam bardzo szczęśliwa i od razu zaczęłam układać tory. Moja kulka pędziła bardzo szybko, a potem zrobiliśmy konkurs, komu szybciej kulka poturla się po torze. Niestety, nie udało mi się wygrać, ale moja siostra wygrała i dostała dwie czekoladki, a pozostali po jednej na pocieszenie. Chociaż to nie moja kulka była najszybsza, bardzo się ucieszyłam, bo moja siostra była bardzo zadowolona. To chyba o to chodzi w święta. To był wspaniały dzień! Na koniec dnia wszyscy poszliśmy do łóżek.
Nagle się obudziłam. Otworzyłam oczy i uświadomiłam sobie, że Gwiazdki jeszcze nie było. Czy to znaczy, że to był tylko piękny sen? Jaka szkoda… Ale być może ta prawdziwa Gwiazdka będzie wyglądała tak jak w moim śnie albo i jeszcze lepiej? Chociaż z każdego roku mam trochę inne wspomnienia, to zawsze łączy je jedno. Magia tego czasu i przyjemność ze sprawiania radości innym.
Zofia Krajewska (8 lat, Warszawa)
Może i my – młodzież, dorośli – powinniśmy pójść w ślady dzieci? Zamiast wymyślać coraz to cięższe tematy do rozmów przy świątecznym stole, doprowadzać do awantur, sprawiajmy po prostu przyjemność innym. Niech to będzie nauka nie tylko na kolejne święta, ale i cały nadchodzący rok.
Już teraz życzymy Wam wszystkiego najlepszego i niech szczepionka Was nie pokona!
(Wszystkie zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego rodziny Krajewskich).