Nauka a stres i strach
Zarówno rok szkolny jak i akademicki trwają już od pewnego czasu. Oprócz długo wyczekiwanych spotkań z przyjaciółmi, poznawania nowych znajomych i odnajdywania się w zapomnianych przez pandemię szkolnych realiach, wróciły stres, strach i nerwy. Do tego złe samopoczucie wywołane końcem lata i kolejna fala pandemii nie oddziałują na uczniów i studentów najlepiej.
Gdzie jest początek?
Pierwsze sytuacje, w których nastolatkowie odczuwają stres i niepokój, pojawiają się już w szkole podstawowej. Często towarzyszą im gniew i wycofanie. Dotyczą głównie ósmoklasistów, którzy z każdej strony słyszą tylko „EGZAMIN, EGZAMIN, EGZAMIN”. Stres wywoływany jest u nich bardzo często przez presję ze strony otoczenia, które przypomina o testach na koniec nauki w podstawówce. Nauczycielka jednej z łódzkich podstawówek, zapytana o to, czy pedagodzy są w stanie rozpoznać, że coś dzieje się z danym uczniem, odpowiada, że jest to bardzo trudne, ale nie niemożliwe. „W trakcie zajęć poznaje się zachowanie uczniów i jeśli coś się nagle zmienia – to widać”, mówi. Nauczycielka dodaje, że w takich sytuacjach najlepszym rozwiązaniem jest szczera rozmowa z nastolatkiem, a później z jego rodzicami. Kolejny nauczyciel, tym razem ze szkoły muzycznej, podkreśla, że w takich rozmowach trzeba być bardzo ostrożnym. Jeśli uczeń bądź uczennica będą chcieli okazać zaufanie i zwierzać się, to ICH wybór, ale trzeba uważać by uczniowie nie wykorzystali nauczycieli w niecny sposób.
Im bliżej egzaminów, tym atmosfera staje się coraz bardziej napięta. Każdy oczywiście jest inny, każdy w odmienny sposób reaguje na stres i każdy inaczej owego stresu się pozbywa. Strach temu wszystkiemu towarzyszy i potęguje odczucia. Nikola, zapytana o emocje przed, podczas i po egzaminie powiedziała, że nie stresowała się jakoś wybitnie, ale bardzo bała się o wyniki. Potwierdzają to jej znajomi, w których Nikola miała ogromne wsparcie. Łucja, starsza przyjaciółka dziewczyny, wspomina, że Nikola już od stycznia odliczała miesiące, tygodnie i dni do egzaminu.
Koniec szkoły podstawowej, ale co dalej?
Kolejny strach i stres towarzyszą rekrutacji do szkół ponadpodstawowych. Szczęście mają ci, którzy w postępowaniu rekrutacyjnym, tzw. pierwszej rekrutacji, dostali się do wybranych przez siebie szkół. Uczniowie, którzy nie dostali się nigdzie, biorą udział w rekrutacji uzupełniającej. Odbywa się ona dopiero w sierpniu, a jej wyniki ukazują się pod koniec miesiąca. Młodzież dzieli się w tym przypadku na dwie grupy. Jedni nie przejmują się wcale, za to drudzy odchodzą od zmysłów. Kiedy proces rekrutacyjny się zakończy, na młodzież czekają kolejne stresujące rzeczy.
„Co z tego, że jesteście w pierwszej klasie? – Matura za pasem”
Młodzi ludzie idący do szkół okrzyczanych najlepszymi w „rankingu Perspektywy” (ustalany jest on na podstawie trzech kryteriów: sukcesów szkoły w olimpiadach, wyników matur z przedmiotów obowiązkowych oraz wyników matur z przedmiotów dodatkowych), narażeni są na stres i ciągłe ocenianie, nawet poza szkołą. Jak mówi Kasia, uczennica jednej z najbardziej renomowanych łódzkich szkół tego rankingu, już na pierwszej lekcji języka polskiego usłyszała, że „matura już blisko, uczcie się” i dostała do zrobienia zadania z matury ustnej. Dodaje, że bardzo ją to wtedy przytłoczyło i zniechęciło do nauki i pogłębiania wiedzy. Cała presja, jaką wywierali nauczyciele, rodzice i koledzy z klasy, przyczyniła się do poważnych problemów psychologicznych i psychiatrycznych. Wspomina, że „wyścig szczurów” wyczuwalny był na każdym kroku, a młodzież próbowała konkurować we wszystkich aspektach życia szkolnego – od ocen, przez rozumienie na zajęciach, po wygląd i zamożność.
W innych liceach jest podobnie. Alicja, uczennica innej popularnej i cenionej łódzkiej szkoły, przyznaje, że stresowała się bardzo wyborem rozszerzeń i profilu klasy. To chore, żeby w wieku 15 lat dokonywać wyborów na lata i kierunkować resztę życia, a od słowa „MATURA” można dostać świra, dodaje. Małgosia z Wrocławia, pisząca maturę w maju 2022 roku, przyznaje, że już w czasie wakacji słyszała, żeby się uczyć i skupić na nauce w ostatnie dni wolne od szkoły. Jak mówi, nie jest w stanie wytrzymać z ludźmi, od których ciągle słyszy „MATURA”. Od maturzystów, którzy egzamin dojrzałości mają za sobą, można usłyszeć, że na szczęście, bardziej przerażający jest stres, strach, „napompowany balonik” i procedury niż sam test i zadania.
Matura maturą, a co po niej?
Po maturze w teorii następują najdłuższe wakacje życia, ale tylko w teorii. W praktyce, oprócz długo wyczekiwanego odpoczynku, często trwają praca i kolejna rekrutacja, oczywiście dla tych, którzy chcą studiować. To wiąże się z kolejnym stresem, strachem i oczekiwaniem. Sama procedura zaczyna się od zarejestrowania się w systemie rekrutacyjnym i uzupełnienia podstawowych danych. Jak mówi Weronika, przyszła studentka prawa Uniwersytetu Łódzkiego, System Internetowej Rejestracji Kandydatów (IRK) jest jasny, przejrzysty wręcz łopatologiczny, a dzięki czerwonym napisom, instruującym, co i jak trzeba uzupełnić, nawet kiedy pojawi się stres, nikt nie powinien mieć problemów z rejestracją i zapisaniem się na studia. Do początku lipca absolwenci szkół średnich mogą bawić się i odpoczywać. W pierwszym tygodniu ukazują się wyniki majowych matur, które trzeba wpisać do IRK. Same wyniki to kolejny stres. Pojawiają się też setki pytań. „Czy wyniki pozwolą na uzyskanie odpowiedniej liczby punktów, żeby dostać się na wybrany kierunek?” „Czy był*m najgorsz*?”„Jak rodzice zareagują na wyniki?” „Czy aby na pewno chcę iść na studia?” „Co ja robię ze swoim życiem?” „Co ja tu robię?” „To chyba jednak nie dla mnie.” „Na pewno się nie dostanę…” Czarne myśli i pytania to efekt strachu przed nieznanym. Kolejne sytuacje niekorzystne dla zdrowia to dni przedstawienia list osób zakwalifikowanych w pierwszej turze rekrutacji i później list osób przyjętych na studia. Pierwsza tura kończy się zwykle jeszcze przed rozpoczęciem sierpnia.
Co z tymi, którzy się nie dostali?
Dla osób, które nie dostały się w pierwszej turze istnieje kilka opcji do wyboru. Młodzi dorośli, mogą odwoływać się od wyników matur do dyrektora Okręgowej Komisji Edukacyjnej (OKE), później ewentualnie do dyrektora Centralnej Komisji Edukacyjnej (CKE) i Kolegium Arbitrażu Egzaminacyjnego (KAE), którzy podejmują ostateczną decyzję. Drugą opcją jest rekrutacja uzupełniająca i zwalnianie się miejsc po pierwszej turze. Jeśli ktoś uzyskał wymaganą liczbę punktów i dostał się na kilka kierunków, zwykle wybiera jeden lub dwa z nich. Wtedy na wolne miejsca dostają się osoby wcześniej niezakwalifikowane. Chyba, że chodzi o Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, bo jak mówią tamtejsi studenci – tam progi istnieją tylko w drzwiach i dostaje się każdy.
Jak młodzi reagują na listy przyjętych?
Ogłaszane wyniki często wzbudzają kontrowersje, co potwierdza sytuacja z Poznania, konkretnie Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Po publikacji list przyjętych w Internecie i mieście zawrzało – polscy studenci, łagodnie mówiąc, nie byli za bardzo zadowoleni. Na murach uczelni Collegium Minus zawisł napis „UAM dla Polaków”, a na forach internetowych ludzie ironicznie pytali się „Jak tam przyjęcia na UAM, co?”. Cała sytuacja spowodowana była listami na kierunki m.in. psychologia czy informatyka, w których na pierwszych miejscach znalazły się wchodniobrzmiące nazwiska. Do sytuacji odniosła się rektor UAM, prof. Bogumiła Kaniewska, która pisze, że rekrutacja przebiegła zgodnie z prawem, a sam uniwersytet powinien być i jest otwarty na cudzoziemców. Mówi, że tak jak Polacy mogą studiować za granicą, tak zagraniczni studenci mają prawo studiować w Polsce. Dodaje, że „Idea mobilności nie jest nowa, towarzyszyła ona idei universitas od zarania – tak długo, jak istnieją uniwersytety, istniała tradycja pobierania nauk w różnych, często odległych ośrodkach. Jan Kochanowski studiował w Padwie, Mikołaj Kopernik w Padwie i Bolonii, Maria Skłodowska-Curie na Sorbonie w Paryżu, także Akademia Lubrańskiego zorganizowana była na włoskich wzorcach, a staropolskie uniwersytety w Krakowie, Wilnie i Lwowie przyjmowały wykładowców i żaków z zagranicy. Jednak młodzi ludzie z innych państw w naszym kraju studiowali już wcześniej i nie jest to żadne novum.” Warto dodać, że im więcej studentów zagranicznych, tym uczelnie dostają większe dotacje, więc to się po prostu opłaca. Rzeczniczka prasowa MEiN podsumowuje, że nie istnieją centralnie ustalane limity przyjęć cudzoziemców, a decyzja należy do władz uczelni. Jednak takie sytuacje to kolejne stresujące wydarzenia dla wielu studentów – zarówno tych, którzy się nie dostali, jak i tych zagranicznych.
Co na to lekarze?
Wielu naukowców i lekarzy od dawna zajmuje się badaniem poziomu stresu wśród dzieci i młodzieży. Ich wnioski są jednoznaczne – stres jest powszechnym problemem. Najczęstszymi objawami stresu, które odczuwa młodzież to zmęczenie, smutek, ból głowy, nadmierny apetyt lub utrata go. Co ciekawe, dwa razy więcej dziewcząt niż chłopaków odczuwa stres i strach i rzeczy z nim związanych. Instytut Edukacji Pozytywnej (IEP) dzięki przeprowadzanym badaniom, określił tzw. „wypalenie uczniowskie”, do którego prowadzi właśnie strach i stres. Doprecyzowując, dla autorów badań, pojęcie to jest rozumiane jako stan, w którym uczniowie przestają czerpać satysfakcję z nauki, czują zmęczenie, przepracowanie i niedocenienie. Małgorzata Nowicka, pedagog i prezes IEP przyznaje, że wyniki są szokujące, ponieważ takie zjawisko odnotowano aż u 73% badanych. Dr hab. Krzysztof Ostaszewski z Zakładu Zdrowia Publicznego Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie (IPiN) przyznaje, że chociaż można mieć wątpliwości odnośnie metodologii badań, wyniki trzeba potraktować poważnie. Może być to sygnał wątpliwego klimatu społecznego panującego w szkołach, który cały czas się pogarsza i wpływa w znacznym stopniu na młodzież. Z badań realizowanych przez IPiN wynika, że aż 25% 15-latków doświadcza problemów z psychiką spowodowanych właśnie długotrwałym stresem. Jak informuje dr Ostaszewski, to wzrost o 5 punktów procentowych w porównaniu ze stanem sprzed 20 lat. Oprócz tego, coraz więcej ludzi zaczyna mieć problemy z sercem wcześniej niż poprzednie pokolenia. Dzieci i młodzież są coraz bardziej narażone na choroby układu sercowo-naczyniowego w przyszłości, podkreśla koordynator Programu POLKARD-Media „Pamiętaj o sercu” prof. dr hab. med. Wojciech Drygas. Stres jest tak samo szkodliwy, jak zła dieta i brak ruchu. Przez niego wzrasta poziom kortyzolu, cholesterolu, mogą też przyspieszyć się procesy miażdżycowe, co w efekcie prowadzi nawet do zawału serca lub udaru mózgu. Konsekwencje stresu i nieograniczania go są zatem bardzo poważne.
Jak ograniczać stres i radzić sobie z nim
Tak jak wspominałam wcześniej, każdy jest inny i każdy inaczej radzi sobie ze stresem i strachem. Najważniejsze, by przy łagodzeniu stresu nie robić nic na siłę, a czynności powinny sprawiać nam przyjemność. Często wśród młodzieży jest to po prostu słuchanie muzyki, czy wybrana aktywność fizyczna. Jak pokazuje wiele badań, te aktywności znacząco obniżają poziom kortyzolu, który łagodnie mówiąc, nie jest najbardziej pożądanym hormonem w ludzkim organizmie. Oprócz tego są to imprezy ze znajomymi, czytanie książek czy opieka nad zwierzętami. W ramach odstresowania dobrze jest próbować wielu rzeczy, uczyć się nowych, ale bez nacisku, w ramach hobby. Nowy język? Komponowanie nowych dań? Malowanie obrazów? Wszystko jest dobre, ale powtarzając – nic na siłę.