TAK! Dobrze widzicie Morska Lista Przebojów ze świątecznymi piosenkami! Morski Skład (od lewej: Joanna Holtz, Alicja Zielińska, Wojciech Wojcieszek, Agata Słodkowska i Anna Raszewska) zaprasza do odsłuchania podcastu, który znajduję się poniżej. 12 piosenek w słuchawkach ma sprawić, abyście poczuli się jak na prawdziwej Wigilii Świąt Bożego Narodzenia z 12 potrawami na stole, choć u każdego mogę być one trochę inne. Ta Morska powstała na podstawie sondy, którą przeprowadziliśmy wśród naszych znajomych.
Życzymy wszystkim spokojnych, zdrowych, wesołych, spędzonych w rodzinnych gronie Świąt, góry prezentów pod piękną, bogato zdobioną choinką i Szczęśliwego Nowego Roku 2022! ~ Morski Skład
Zarówno rok szkolny jak i akademicki trwają już od pewnego czasu. Oprócz długo wyczekiwanych spotkań z przyjaciółmi, poznawania nowych znajomych i odnajdywania się w zapomnianych przez pandemię szkolnych realiach, wróciły stres, strach i nerwy. Do tego złe samopoczucie wywołane końcem lata i kolejna fala pandemii nie oddziałują na uczniów i studentów najlepiej.
Gdzie jest początek?
Pierwsze sytuacje, w których nastolatkowie odczuwają stres i niepokój, pojawiają się już w szkole podstawowej. Często towarzyszą im gniew i wycofanie. Dotyczą głównie ósmoklasistów, którzy z każdej strony słyszą tylko „EGZAMIN, EGZAMIN, EGZAMIN”. Stres wywoływany jest u nich bardzo często przez presję ze strony otoczenia, które przypomina o testach na koniec nauki w podstawówce. Nauczycielka jednej z łódzkich podstawówek, zapytana o to, czy pedagodzy są w stanie rozpoznać, że coś dzieje się z danym uczniem, odpowiada, że jest to bardzo trudne, ale nie niemożliwe. „W trakcie zajęć poznaje się zachowanie uczniów i jeśli coś się nagle zmienia – to widać”, mówi. Nauczycielka dodaje, że w takich sytuacjach najlepszym rozwiązaniem jest szczera rozmowa z nastolatkiem, a później z jego rodzicami. Kolejny nauczyciel, tym razem ze szkoły muzycznej, podkreśla, że w takich rozmowach trzeba być bardzo ostrożnym. Jeśli uczeń bądź uczennica będą chcieli okazać zaufanie i zwierzać się, to ICH wybór, ale trzeba uważać by uczniowie nie wykorzystali nauczycieli w niecny sposób.
Im bliżej egzaminów, tym atmosfera staje się coraz bardziej napięta. Każdy oczywiście jest inny, każdy w odmienny sposób reaguje na stres i każdy inaczej owego stresu się pozbywa. Strach temu wszystkiemu towarzyszy i potęguje odczucia. Nikola, zapytana o emocje przed, podczas i po egzaminie powiedziała, że nie stresowała się jakoś wybitnie, ale bardzo bała się o wyniki. Potwierdzają to jej znajomi, w których Nikola miała ogromne wsparcie. Łucja, starsza przyjaciółka dziewczyny, wspomina, że Nikola już od stycznia odliczała miesiące, tygodnie i dni do egzaminu.
Koniec szkoły podstawowej, ale co dalej?
fot. Agata Słodkowska
Kolejny strach i stres towarzyszą rekrutacji do szkół ponadpodstawowych. Szczęście mają ci, którzy w postępowaniu rekrutacyjnym, tzw. pierwszej rekrutacji, dostali się do wybranych przez siebie szkół. Uczniowie, którzy nie dostali się nigdzie, biorą udział w rekrutacji uzupełniającej. Odbywa się ona dopiero w sierpniu, a jej wyniki ukazują się pod koniec miesiąca. Młodzież dzieli się w tym przypadku na dwie grupy. Jedni nie przejmują się wcale, za to drudzy odchodzą od zmysłów. Kiedy proces rekrutacyjny się zakończy, na młodzież czekają kolejne stresujące rzeczy.
„Co z tego, że jesteście w pierwszej klasie? – Matura za pasem”
Młodzi ludzie idący do szkół okrzyczanych najlepszymi w „rankingu Perspektywy” (ustalany jest on na podstawie trzech kryteriów: sukcesów szkoły w olimpiadach, wyników matur z przedmiotów obowiązkowych oraz wyników matur z przedmiotów dodatkowych), narażeni są na stres i ciągłe ocenianie, nawet poza szkołą. Jak mówi Kasia, uczennica jednej z najbardziej renomowanych łódzkich szkół tego rankingu, już na pierwszej lekcji języka polskiego usłyszała, że „matura już blisko, uczcie się” i dostała do zrobienia zadania z matury ustnej. Dodaje, że bardzo ją to wtedy przytłoczyło i zniechęciło do nauki i pogłębiania wiedzy. Cała presja, jaką wywierali nauczyciele, rodzice i koledzy z klasy, przyczyniła się do poważnych problemów psychologicznych i psychiatrycznych. Wspomina, że „wyścig szczurów” wyczuwalny był na każdym kroku, a młodzież próbowała konkurować we wszystkich aspektach życia szkolnego – od ocen, przez rozumienie na zajęciach, po wygląd i zamożność.
W innych liceach jest podobnie. Alicja, uczennica innej popularnej i cenionej łódzkiej szkoły, przyznaje, że stresowała się bardzo wyborem rozszerzeń i profilu klasy. To chore, żeby w wieku 15 lat dokonywać wyborów na lata i kierunkować resztę życia, a od słowa „MATURA” można dostać świra, dodaje. Małgosia z Wrocławia, pisząca maturę w maju 2022 roku, przyznaje, że już w czasie wakacji słyszała, żeby się uczyć i skupić na nauce w ostatnie dni wolne od szkoły. Jak mówi, nie jest w stanie wytrzymać z ludźmi, od których ciągle słyszy „MATURA”. Od maturzystów, którzy egzamin dojrzałości mają za sobą, można usłyszeć, że na szczęście, bardziej przerażający jest stres, strach, „napompowany balonik” i procedury niż sam test i zadania.
Matura maturą, a co po niej?
Po maturze w teorii następują najdłuższe wakacje życia, ale tylko w teorii. W praktyce, oprócz długo wyczekiwanego odpoczynku, często trwają praca i kolejna rekrutacja, oczywiście dla tych, którzy chcą studiować. To wiąże się z kolejnym stresem, strachem i oczekiwaniem. Sama procedura zaczyna się od zarejestrowania się w systemie rekrutacyjnym i uzupełnienia podstawowych danych. Jak mówi Weronika, przyszła studentka prawa Uniwersytetu Łódzkiego, System Internetowej Rejestracji Kandydatów (IRK) jest jasny, przejrzysty wręcz łopatologiczny, a dzięki czerwonym napisom, instruującym, co i jak trzeba uzupełnić, nawet kiedy pojawi się stres, nikt nie powinien mieć problemów z rejestracją i zapisaniem się na studia. Do początku lipca absolwenci szkół średnich mogą bawić się i odpoczywać. W pierwszym tygodniu ukazują się wyniki majowych matur, które trzeba wpisać do IRK. Same wyniki to kolejny stres. Pojawiają się też setki pytań. „Czy wyniki pozwolą na uzyskanie odpowiedniej liczby punktów, żeby dostać się na wybrany kierunek?” „Czy był*m najgorsz*?”„Jak rodzice zareagują na wyniki?” „Czy aby na pewno chcę iść na studia?” „Co ja robię ze swoim życiem?” „Co ja tu robię?” „To chyba jednak nie dla mnie.” „Na pewno się nie dostanę…” Czarne myśli i pytania to efekt strachu przed nieznanym. Kolejne sytuacje niekorzystne dla zdrowia to dni przedstawienia list osób zakwalifikowanych w pierwszej turze rekrutacji i później list osób przyjętych na studia. Pierwsza tura kończy się zwykle jeszcze przed rozpoczęciem sierpnia.
Co z tymi, którzy się nie dostali?
Dla osób, które nie dostały się w pierwszej turze istnieje kilka opcji do wyboru. Młodzi dorośli, mogą odwoływać się od wyników matur do dyrektora Okręgowej Komisji Edukacyjnej (OKE), później ewentualnie do dyrektora Centralnej Komisji Edukacyjnej (CKE) i Kolegium Arbitrażu Egzaminacyjnego (KAE), którzy podejmują ostateczną decyzję. Drugą opcją jest rekrutacja uzupełniająca i zwalnianie się miejsc po pierwszej turze. Jeśli ktoś uzyskał wymaganą liczbę punktów i dostał się na kilka kierunków, zwykle wybiera jeden lub dwa z nich. Wtedy na wolne miejsca dostają się osoby wcześniej niezakwalifikowane. Chyba, że chodzi o Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, bo jak mówią tamtejsi studenci – tam progi istnieją tylko w drzwiach i dostaje się każdy.
Jak młodzi reagują na listy przyjętych?
Ogłaszane wyniki często wzbudzają kontrowersje, co potwierdza sytuacja z Poznania, konkretnie Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Po publikacji list przyjętych w Internecie i mieście zawrzało – polscy studenci, łagodnie mówiąc, nie byli za bardzo zadowoleni. Na murach uczelni Collegium Minus zawisł napis „UAM dla Polaków”, a na forach internetowych ludzie ironicznie pytali się „Jak tam przyjęcia na UAM, co?”. Cała sytuacja spowodowana była listami na kierunki m.in. psychologia czy informatyka, w których na pierwszych miejscach znalazły się wchodniobrzmiące nazwiska. Do sytuacji odniosła się rektor UAM, prof. Bogumiła Kaniewska, która pisze, że rekrutacja przebiegła zgodnie z prawem, a sam uniwersytet powinien być i jest otwarty na cudzoziemców. Mówi, że tak jak Polacy mogą studiować za granicą, tak zagraniczni studenci mają prawo studiować w Polsce. Dodaje, że „Idea mobilności nie jest nowa, towarzyszyła ona idei universitas od zarania – tak długo, jak istnieją uniwersytety, istniała tradycja pobierania nauk w różnych, często odległych ośrodkach. Jan Kochanowski studiował w Padwie, Mikołaj Kopernik w Padwie i Bolonii, Maria Skłodowska-Curie na Sorbonie w Paryżu, także Akademia Lubrańskiego zorganizowana była na włoskich wzorcach, a staropolskie uniwersytety w Krakowie, Wilnie i Lwowie przyjmowały wykładowców i żaków z zagranicy. Jednak młodzi ludzie z innych państw w naszym kraju studiowali już wcześniej i nie jest to żadne novum.” Warto dodać, że im więcej studentów zagranicznych, tym uczelnie dostają większe dotacje, więc to się po prostu opłaca. Rzeczniczka prasowa MEiN podsumowuje, że nie istnieją centralnie ustalane limity przyjęć cudzoziemców, a decyzja należy do władz uczelni. Jednak takie sytuacje to kolejne stresujące wydarzenia dla wielu studentów – zarówno tych, którzy się nie dostali, jak i tych zagranicznych.
fot. facebook.com/mwpoznan
Co na to lekarze?
Wielu naukowców i lekarzy od dawna zajmuje się badaniem poziomu stresu wśród dzieci i młodzieży. Ich wnioski są jednoznaczne – stres jest powszechnym problemem. Najczęstszymi objawami stresu, które odczuwa młodzież to zmęczenie, smutek, ból głowy, nadmierny apetyt lub utrata go. Co ciekawe, dwa razy więcej dziewcząt niż chłopaków odczuwa stres i strach i rzeczy z nim związanych. Instytut Edukacji Pozytywnej (IEP) dzięki przeprowadzanym badaniom, określił tzw. „wypalenie uczniowskie”, do którego prowadzi właśnie strach i stres. Doprecyzowując, dla autorów badań, pojęcie to jest rozumiane jako stan, w którym uczniowie przestają czerpać satysfakcję z nauki, czują zmęczenie, przepracowanie i niedocenienie. Małgorzata Nowicka, pedagog i prezes IEP przyznaje, że wyniki są szokujące, ponieważ takie zjawisko odnotowano aż u 73% badanych. Dr hab. Krzysztof Ostaszewski z Zakładu Zdrowia Publicznego Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie (IPiN) przyznaje, że chociaż można mieć wątpliwości odnośnie metodologii badań, wyniki trzeba potraktować poważnie. Może być to sygnał wątpliwego klimatu społecznego panującego w szkołach, który cały czas się pogarsza i wpływa w znacznym stopniu na młodzież. Z badań realizowanych przez IPiN wynika, że aż 25% 15-latków doświadcza problemów z psychiką spowodowanych właśnie długotrwałym stresem. Jak informuje dr Ostaszewski, to wzrost o 5 punktów procentowych w porównaniu ze stanem sprzed 20 lat. Oprócz tego, coraz więcej ludzi zaczyna mieć problemy z sercem wcześniej niż poprzednie pokolenia. Dzieci i młodzież są coraz bardziej narażone na choroby układu sercowo-naczyniowego w przyszłości, podkreśla koordynator Programu POLKARD-Media „Pamiętaj o sercu” prof. dr hab. med. Wojciech Drygas. Stres jest tak samo szkodliwy, jak zła dieta i brak ruchu. Przez niego wzrasta poziom kortyzolu, cholesterolu, mogą też przyspieszyć się procesy miażdżycowe, co w efekcie prowadzi nawet do zawału serca lub udaru mózgu. Konsekwencje stresu i nieograniczania go są zatem bardzo poważne.
Jak ograniczać stres i radzić sobie z nim
Tak jak wspominałam wcześniej, każdy jest inny i każdy inaczej radzi sobie ze stresem i strachem. Najważniejsze, by przy łagodzeniu stresu nie robić nic na siłę, a czynności powinny sprawiać nam przyjemność. Często wśród młodzieży jest to po prostu słuchanie muzyki, czy wybrana aktywność fizyczna. Jak pokazuje wiele badań, te aktywności znacząco obniżają poziom kortyzolu, który łagodnie mówiąc, nie jest najbardziej pożądanym hormonem w ludzkim organizmie. Oprócz tego są to imprezy ze znajomymi, czytanie książek czy opieka nad zwierzętami. W ramach odstresowania dobrze jest próbować wielu rzeczy, uczyć się nowych, ale bez nacisku, w ramach hobby. Nowy język? Komponowanie nowych dań? Malowanie obrazów? Wszystko jest dobre, ale powtarzając – nic na siłę.
Morski skład drugiego turnusu 2021 przedstawia wam Morską Listę Przebojów hity lata 2021. Utwory zostały wybrane przez Was – naszych słuchaczy na Instagramie Potęga Prasy. 3A + G (Agata Słodkowska, Asia Holtz, Alicja Zielińska + Gosia Wieczorkiewicz) w odrobinę powiększonym składzie o Weronikę Barszcz i gościnnie Stasia Brysia. Z dziewczynami wybrałyśmy się do Wrocławia, żeby zrealizować ten pomysł, który urodził się w naszych głowach już jakiś czas temu. Posłuchajcie poniżej!
Kojarzycie „Who can it be now”, czyli potęgowy, telewizyjny serial drugiego turnusu, a raczej pierwszą część tego wiekopomnego dzieła kinematografii? Jeżeli pytacie co z pozostałymi dwiema, to… są. Połowicznie na kartach pamięci, które wyjechały z Rewala. Ale gdy tylko się znajdą, zostaną dołożone do tych, które zostały zgrane po obozie. Jak na razie prezentujemy Wam obiecany przedsmak tego, co być może nastąpi – link do scenariusza trzech odcinków „Who can it be now”.
Zarówno drugo, jak i pierwszoturnusowiczom życzymy miłej lektury, dużo śmiechu i dobrej zabawy!
Ludzie poprawiają urodę od starożytności. Pierwsze operacje plastyczne miały swój początek w Indiach 2000 lat temu. Po dziś dzień ulepszamy wygląd zewnętrzny. Medycyna estetyczna idzie o krok dalej. Może zajrzeć nam do gardeł. Plastyczne operacje głosu są nową gałęzią tej dziedziny.
Siedziałam na schodach przed domem mojej ciotki. Milczałam. Za każdym razem, kiedy próbowałam coś powiedzieć, słowa same budowały ścianę niewypowiedzianych dźwięków. Głos wewnątrz mnie brzmiał inaczej niż ten skierowany do ludzi. Spotkania rodzinne wzbudzały we mnie szczególną niechęć. Moi bliscy, choć nie mieli tego świadomości, zachowywali się tak, jakby mieli alergię na dźwięki wydobywające się z moich ust, którymi chciałam wyrazić swoje myśli. Nie byłam na nich zła, bo niejako ich rozumiałam. We mnie już dawno tkwiła awersja do tego, jak brzmię. Zastanawiałam się, jak to jest, że dwa fałdy mięśni niosły niegdyś za sobą dźwięki budzące uśmiech na twarzach rozmówców, a dziś są powodem zniesmaczenia.
To mogły być myśli kogoś nieakceptującego swojego głosu. Osoby, której był on narzędziem pracy, lecz przez pracy przestał brzmieć świeżo. Jednostki, która nie identyfikuje się z barwą głosu swojej płci. Przerażonej piosenkarki, która słyszy, że nie brzmi jak dawniej. Albo chociaż przepracowanej bizneswoman.
MOŻLIWOŚCI
I ci ostatni korzystają najczęściej z plastycznych operacji głosu. Cieszą się one dużą popularnością wśród ludzi, których głos się „zestarzał”. Struny, które powinny się całkowicie domykać, słabną z wiekiem, nie stykają się całkowicie. Zabiegi są szansą dla osób, u których nie ma już szans na odmłodzenie głosu poprzez ćwiczenia ze względu na wiek.
Takie operacje zapoczątkowali lekarze w Stanach Zjednoczonych. Pionierem tego typu zabiegów w Europie jest John Rubin, konsultant do spraw laryngologii, w londyńskiej Klinice Gardła, Nosa i Uszu należącej do szpitali klinicznych Royal Free Hampstead NHS Trust. Zabiegi przez niego wykonywane polegają na pobraniu tkanki tłuszczowej z brzucha i wstrzyknięciu jej do strun głosowych, dzięki czemu zwiększa się ich objętość, a co za tym idzie, wzmacnia się głośność i natężenie głosu. Zabieg może kosztować czasami nawet sześć tysięcy funtów. W tej metodzie barwa głosu nie ulega zmianie. Te cechy, które sprawiają, że jest on niepowtarzalny i rozpoznawalny, pozostają. Jego ton, barwa i modulacja zależą bowiem od pracy płuc, a także indywidualnej budowy ust i języka.
ALTERNATYWY
Nie mniej popularną techniką jest wstrzykiwanie kolagenu lub innych substancji powszechnie używanych do powiększania ust. John Rubin odradza tę metodę ze względu na ryzyko zesztywnienia strun głosowych. Efekt jest również krótkotrwały. Biomechaniczne właściwości tkanki tłuszczowej są natomiast podobne do właściwości strun głosowych. Tłuszcz ma większą zawartość wody, dlatego połowa tego, która zostaje wstrzyknięta, znika w przeciągu 36 godzin. To, co zostaje, utrzymuje się na miejscu do 18 miesięcy. Laryngolog Yakubu Karagama pracujący w Królewskim Szpitalu w Manchesterze ostrzega przed stosowaniem zabiegów w taki sam sposób, jak likwiduje się zmarszczki. Jeśli głos nie jest wystarczająco donośny i wyraźny, uniemożliwiając przemawianie do większej grupy ludzi, możemy powiedzieć, że istnieje jakiś fizyczny problem. Nie jest to sprawa kosmetyczna. Niemniej jednak na świecie już od kilku lat organizowane są szkolenia lekarzy chirurgów-laryngologów dotyczące tego, jak stosować wypełniacze zmarszczek, laser i wstrzykiwanie tłuszczu.
ZMIANY
A co ze zmianą barwy głosu? Jak się okazuje, to zupełnie inna operacja. Najczęściej sięgają po nią osoby transpłciowe. Zabieg taki wykonywany jest przez fonochirurga i polega na skróceniu fałd głosowych o ponad 50% ich długości poprzez założenie szwów zespalających w połowie przedniej części głośni. Przedoperacyjna częstotliwość głosu mówionego w jednym z przykładu przesunęła się z wartości 109 do 209 Hz. Zakres głosu także może zmienić się w kierunku tonów żeńskich z 59-146 Hz do 148-343 Hz. Niedogodnością wynikającą z tego zabiegu jest długa rekonwalescencja. Trwa od dwóch do sześciu miesięcy, a czasami dłużej. Może się zdarzyć, że osoba po takiej operacji nie jest już w stanie głośno mówić ani śpiewać.
PRZYSZŁOŚĆ
Jeżeli medycyna jest w stanie odmłodzić głos, zmienić jego barwę, to czy w przyszłości z tego typu zabiegów skorzystają piosenkarze, śpiewacy, lektorzy albo biznesmeni? Wszyscy, dla których głos jest ważny? Wydaje się, że wyżej wymienieni już czerpią z możliwości, jakie dają im tego typu operacje. Chcąc zachować anonimowość, nie podają tego jednak do publicznej wiadomości. Zdaje się, że gwiazdy wielkiego formatu mogą jednak nie zdecydować się na taki zabieg. Ryzyko, jakie za sobą niesie, może nie być warte utraty jakości głosu, który mają obecnie. Zastanawiającym jest fakt, że człowiek dąży już nie tylko poprawiania wyglądu, ale i brzmienia swego głosu. Jak bardzo można go w sobie nie lubić, nie akceptować, wiedzą i czują zainteresowani.
Siedząc na schodach przed domem ciotki, zaczęłam wsłuchiwać się w szum liści na wietrze. I przeszła mi przez głowę myśl. Na wiosnę brzmią delikatnie i lekko. Jesienią są zaś suche, szorstkie. Z każdym mocniejszym podmuchem powietrza spadają na ziemię. Czy i ja mogłabym zaakceptować zmiany naturalnie zachodzące w czasie lub to, co zostało mi dane?