Co się w kompocie skrywa?

W naszych czasach, kiedy śmieciowe jedzenie zdominowało rynek, warto przypomnieć o jednym z najzdrowszych, a zarazem najsmaczniejszych napojów. Mowa oczywiście o kompocie, który kojarzy się z rodzinnym domem i radością towarzyszącą jego przygotowaniu.

Myśląc o kompocie, mamy przed oczami kosze świeżych owoców, dłonie myjące dokładnie każdą śliwkę, gruszkę, jabłko… Tak powinno być. Tymczasem w supermarketach sprzedawane są soki, nektary i oranżady, ale zdjęcia dużych, dojrzałych owoców na opakowaniach niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Dodawane tam barwniki, aromaty, syrop glukozowo-fruktozowy, środki konserwujące – to substancje bardzo szkodliwe dla nas ze względu na wysoki poziom przetworzenia, dlatego wspaniałym wyjściem jest domowy kompot, przyrządzony bez cukru ani sztucznych słodzików.

Przyrządzanie kompotu jest niezwykle szybkie: przygotowujemy garnek wody, kroimy owoce i wrzucamy do wrzątku. Gotujemy ok. 30 min.

Przepis dziecinnie prosty, a efekty niesamowite! Sekretem dobrego kompotu jest jego prostota, choć eksperymentowanie z różnymi owocami i przyprawami może być wspaniałą zabawą.

Największą zaletą domowego gotowania jest pewność, że jemy coś zupełnie zdrowego, pełnowartościowego i dającego prawdziwą siłę.

Teraz, kiedy produkty kupowane w sklepach zawierają mnóstwo szkodliwych substancji dla ludzkiego organizmu, warto spędzić trochę czasu z rodziną i przygotować prawdziwy, zdrowy kompot.

Dlaczego tramwaje uciekają?

Właśnie – dlaczego tramwaje uciekają? Co powoduje, że te potrzebne stworzenia są tak płochliwe i gdy tylko podbiegnie strudzony wędrowiec, one płoszą się, dzwonią, zamykają w sobie i jakby tego było mało, odjeżdżają w siną dal nawet się nie odwracając w stronę nierzadko sfrustrowanego podróżnego. Dlaczego tak jest? Co stoi za tą tendencją do uciekania? Pytanie to zadają sobie filozofowie od momentu pojawienia się tramwajów na ulicach naszych miast i miasteczek, czyli gdzieś tak od XIX wieku. Widać, że naprawdę im zależy na wyjaśnieniu nam tej zagwozdki, bo do tej pory nie padło żadne sensowne rozwiązanie, pod którym podpisałby się jakiś wybitny specjalista w dziedzinie behawiorystki tramwajowej. Jednak odpowiedź jest o wiele prostsza – tramwaje są po prostu złośliwe.

Tak, powtórzę to: tramwaje to istoty złośliwe. Trzeba być prawdziwym optymistą, aby ucieczki tych kreatur tłumaczyć nieśmiałością. Nieśmiałe z natury to są pociągi – to dlatego się tak spóźniają. Po prostu wstydzą się swojej mało foremnej figury i dostają ataków paniki na samą myśl o złośliwych komentarzach ze strony podróżnych i tylko dlatego nie wjeżdżają na peron na czas. Bardzo długo zajmuje uspokojenie pociągu i wytłumaczenie mu, że jest wartościowym członkiem społeczeństwa, nawet najbardziej wprawieni maszyniści mają z tym problem. Z kolei co innego tramwaje – je po prostu bawi ludzkie nieszczęście i zrobią wszystko, by spłatać komuś pozornie niewinnego figla. Oczywiście, jeśli ktoś jedzie tramwajem raz na jakiś czas, wcale tego nie zauważy, ale ci, którzy regularnie korzystają z linii tramwajowych w swoich miastach, są w stanie dostrzec pewną zależność – im bardziej się człowiekowi śpieszy, tym bardziej jest pewne to, że tramwaj po prostu ucieknie mu sprzed nosa. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że tramwaje mogą za pośrednictwem odbieraka prądu wyczuwać nasze zdenerwowanie i przez to wiedzą, że zależy nam na najszybszym dostaniu się z punktu A do punktu B. Niektórzy badacze idą o krok do przodu i są zdania, że tramwaje potrafią czytać w myślach za pomocą swoich urządzeń wentylacyjnych. Na razie jednak nie ma żadnych dowodów, które potwierdziłyby tę teorię.

Jak się bronić przed tramwajowymi ucieczkami? Przede wszystkim przychodzić jakieś pięć minut wcześniej przed planowanym odjazdem tramwaju – zmyli go to, gdyż uzna, że właśnie jakiś nam uciekł i nie będzie na nas zwracał większej uwagi. Po drugie, jak nadjedzie nasz tramwaj, należy go chwilę ignorować – zbije go to z tropu i straci kilka cennych sekund na zastanawianie się, czemu mamy go głęboko na względzie. Tramwaje tracą wtedy na czujności, a nam daje to szansę, by wsiąść.

Proszę pamiętać – nie można się nad tramwajami litować. Trzeba im pokazać, kto tu rządzi.

Maja Ziobrowska (Wrocław)

Rozmowy z Michałami

Michał Milowicz i Michał Koterski – z tymi dwoma Michałami po wczorajszym spektaklu Mayday2 udało się porozmawiać naszym dziennikarkom. O co pytały? Co odpowiadali aktorzy? Usłyszycie, zobaczycie i przeczytacie o tym w naszych mediach…