Co widziały góry wszechmocne, czyli recenzja na pohybel morzu

Co widziały góry wszechmocne, czyli recenzja na pohybel morzu

Niewygodną przeszłość można zdusić, ukryć na dnie skrzyni i głęboko zakopać. Jednak prawda zawsze znajdzie dla siebie ujście – choćby miała się przecisnąć pomiędzy górskimi szczelinami czy wywołać lawinę wyrzutów sumienia. W powieści Sławomira Gortycha „Schronisko, które przestało istnieć” echa wojennej przeszłości Karkonoszy wybrzmiewają w dolinach i nękają wszystkich, którzy postanowią ułożyć sobie życie bez rachunku sumienia czy walki o sprawiedliwość. Pojedynek wichrów historii toczy się na styku trzech kultur, a wszyscy są równi i winni. I gdzie każdy ma na dłoniach ślady zbrodni.

Maksymilian Rajczakowski, młody stomatolog z Wrocławia, nienawidzi w swoim życiu trzech rzeczy. Po pierwsze, swoich okularów. Po drugie, bycia wziętym za praktykanta. Po trzecie i najważniejsze – nie znosi swojej rodziny, od której postanawia się na jakiś czas odciąć. Rzuca wszystko i wyjeżdża w Karkonosze. Decyzja ta nie jest przypadkowa. Miesiąc wcześniej w górach zginął wujek Maksa, Artur. Mężczyzna krótko przed śmiercią wszedł w posiadanie Schroniska „Nad Śnieżnymi Kotłami”, które zamierzał po latach ożywić. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana niż się wydaje – kilka tygodni wcześniej Artur zaczął otrzymywać pogróżki od osoby podającej się za Ducha Gór. W wiadomościach zapisanych na przedwojennych pocztówkach prześladowca ostrzegał, że zagłębianie się w historię zniszczonego Schroniska Księcia Henryka może przynieść nieszczęście. Poznając miejsce, w którym wujek spędził ostatnie miesiące życia, Maks zaczyna wierzyć, że śmierć krewnego nie była nieszczęśliwym wypadkiem.

We mgle 

Na początku warto zwrócić uwagę, że „Schronisko…” jest debiutem Gortycha na rynku wydawniczym. I to debiutem udanym. Bohaterowie są wiarygodni, brak też luk fabularnych, a wszystkie wątki zostały zgrabnie domknięte. Może się nawet wydawać, że książka została napisana od linijki, z ogromną precyzją. Ale to wcale nie oznacza nudy.

Akcja jest wartka, nie pozwala na chwilę oddechu. Czytelnik razem z głównym bohaterem ląduje w oku cyklonu. W natłoku informacji – fałszywych tropów, starych fotografii i urywków z gazet – musi odnaleźć prawdę nie tylko o przeszłości rodziny Rajczakowskich, ale i historii Schroniska Księcia Henryka. Atmosfera jest duszna, cały czas obracamy się w wąskim gronie bohaterów. Co więcej, w Karkonoszach każdy zna każdego, a jednocześnie wszyscy mają tu swoje tajemnice. Maks musi sam rozpoznać, komu może ufać. Klaustrofobiczna sytuacja kontrastuje z ogromem natury, która niejednokrotnie pomaga bohaterom w chwilach słabości – w starciach z antagonistami natura serwuje mgłę, a czasem niczym deus ex machina pojawia się nieznajomy, starszy mężczyzna z żółtym szalikiem. Kim on jest? Cóż…

Kręte ścieżki historii

„Schronisko…” nie jest jednak typowym kryminałem – brak tu seryjnego mordercy, potoków krwi i innych sztampowych elementów, których można by się spodziewać. Debiut Gortycha aspiruje raczej na miano powieści detektywistycznej z wątkami historycznymi w tle – pojawiają się postaci takie jak noblista Gehrart Hauptmann czy dowódca Festung Breslau, Karl Hanke. Współcześni bohaterowie podążają śladami dawnych mieszkańców gór, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się w Schronisku Księcia Henryka. Wędrują tylko sobie znanymi ścieżkami, pomiędzy prawdą a kłamstwem, poezją a dosłownością. Pomiędzy teraźniejszością a przeszłością.

Akcja obejmuje bowiem trzy plany czasowe: drugą wojnę światową, wczesny PRL oraz lata dwutysięczne. Ostatnia epoka odgrywa główną rolę i pozwala na obserwowanie dziejów Karkonoszy z dystansu. Jak się okazuje, mimo wielu lat wojenne rany wciąż są niezabliźnione, a ostatnie pokolenie, które doświadczyło okrucieństw historii, walczy o sprawiedliwość.

Poddaj się, by przetrwać

Chociaż powieść obfituje w plastyczne portrety Karkonoszy, a styl Gortycha cechuje przystępność, język jest miejscami patetyczny. Na szczęście nie jest to aż tak męczące, jak można by się spodziewać. Warto też zaznaczyć, że fabuła rozpoczyna się opisem przyrody, co wydaje się ryzykownym zabiegiem. Obecnie wielu czytelników na widok takiego początku reaguje wręcz z obrzydzeniem, a winne temu są oczywiście lektury szkolne. Ale spokojnie! Później okazuje się, że umieszczenie w pierwszych słowach opisu karkonoskiego nieba nie jest bezpodstawną decyzją autora. Bo przecież pogoda w górach często zmienia się nagle, tak samo jak sytuacja bohaterów na początku książki. Co więcej, wszystkie ważne wydarzenia są tutaj poprzedzone wyraźnymi zawirowaniami na niebie. Góry żyją w symbiozie z pogodą, a ludzie muszą się im nieustannie poddawać, aby przetrwać. Ci, którzy tego nie potrafią, są skazani na klęskę.

Brak zaskoczeń?

Największą wadą „Schroniska…” jest niestety jego przewidywalność. Uważny czytelnik rozszyfruje większość zagadek po około pierwszych stu stronach. Książka jednak wciąga i mimo szybkiego rozwikłania tajemnic trudno będzie ją odłożyć na półkę. Punkt kulminacyjny trzyma w napięciu, a ostatni akt satysfakcjonuje i pozwala odetchnąć z ulgą.

Rozwiane wątpliwości

Do „Schroniska…” miałam z początku sceptyczne nastawienie – przede wszystkim dlatego, że interesuję się historią Dolnego Śląska. Obawiałam się poważnych odstępstw od faktów, a jednocześnie miałam nadzieję, że Wrocław z początku stulecia oraz karkonoskie miejscowości zostaną ukazane autentycznie. I nie zawiodłam się! Gortych to miłośnik historii, zapaleniec górskich wędrówek. Jego dbałość o szczegóły szokuje, również w wyjaśnieniach w posłowiu. Powieść obfituje w takie smaczki jak dokładny opis architektury Dworca Głównego, portrety gór czy karkonoskie opowieści o Liczyrzepie i o Walonach. Przedstawione w powieści ludowe tradycje krainy Ducha Gór fascynują, wnoszą powiew świeżości do świata literatury. Z kolei świadomość historyczna autora oraz skupienie na zawiłościach relacji polsko-czesko-niemieckich powodują, że choć książka jest raczej utrzymana w konwencji rozrywkowej, staje się niezwykłym świadectwem zawirowań w XX wieku. A wszystko przez pryzmat losów kilku miejscowości pod karkonoskim niebem.

Trzeba też przyznać, że autor zręcznie zasiewa w czytelniku ziarno niepokoju. Bo to, co widziały góry wszechmocne, wielokrotnie pojawiające się w wierszach Hauptmanna, już na zawsze pozostanie tajemnicą.

Potęga po godzinach: 10 rzeczy, które powinieneś wiedzieć o Turkmenistanie

Potęga po godzinach: 10 rzeczy, które powinieneś wiedzieć o Turkmenistanie

Turkmenistan to państwo położone w Azji Środkowej, na pustyni Kara-kum, ze stolicą w Aszchabadzie, nad Morzem Kaspijskim. Jest ono dosyć rozsławione na świecie z wielu powodów, ale właściwie dlaczego? Kto zamieszkiwał tereny Turkmenistanu? Dlaczego kraj bywa zrównywany z Koreą Północną? Mówimy: sprawdzam! 

#1 Pustynny teren

80% powierzchni państwa zajmuje pustynia Kara-kum. Większość mieszkańców natomiast mieszka w aglomeracji stołecznej i w pobliskich górach Köpet-dag.

#2 Turkmenistan – zlepek cywilizacji

Przez tereny dzisiejszego Turkmenistanu przechodziły różne ludy. Byli tutaj Partowie, którzy założyli tam stolicę – Nisę, macedońskie rydwany Aleksandra Wielkiego, który założył Antiochię Margiańską. Żyli tu też Grecy, którzy w średniowieczu zarządzali tymże miastem. Pod ich panowaniem gród stał się głównym ośrodkiem greckiego osadnictwa w Azji Centralnej. W Turkmenistanie również przebywali Persowie, których imperium Achemenidów obejmowało właśnie tereny późniejszych Turkmenów. W średniowieczu po ziemiach turkmeńskich stąpali Mongołowie, którzy spalili wiele miast i dokonali rzezi ich mieszkańców. Wcześniej, w VIII wieku, przybyli ich krewni – tureckie plemię Oguzów, którzy założyli państwo Seldżuków. Sami Oguzowie to przodkowie narodów takich jak Turcy, Azerowie, Gagauzi czy właśnie Turkmeni. Średnie wieki były też wielkim okresem podbojów Arabów, którzy, „przynosząc” islam na te ziemie, w dużej mierze wpłynęli na kulturę ludów w regionie. Jak na centrum Azji przystało, dzisiejszy Turkmenistan był również terenem państw persko-tureckich takich jak Chanat Chiwy, Buchary, Kazachstan czy Uzbekistan. Później, w XIX wieku, ziemie te skolonizowali Rosjanie, którzy założyli carski obwód zakaspijski, a potem Turkmeńską SRR.

#3 Turystyka

Mim że w kraju warto odwiedzić m.in. Awazę, Aszchabad, Arkadag czy wymienione już starożytne osady, w 2012 roku Turkmenistan zwiedziło jedynie ok. 9 tys. turystów. Nie ma połączeń lotniczych między Polską a Turkmenistanem, a najbliższe samoloty Turkmenistan Airlines kursują z Niemiec (również Lufthansa), Rosji i Białorusi. Do niedawna również leciały samoloty z Kijowa. Do Turkmenistanu można również dostać się promem na Morzu Kaspijskim z Baku w Azerbejdżanie do Turkmenbaszy.

#4 Podział administracyjny

Podobnie jak w Polsce są województwa, w Niemczech kraje związkowe, a w Ukrainie obwody, tak w Turkmenistanie jest 5 wilajetów: ahalski, balkański, daszoguski, lebapski i maryjski. Osobnym miastem na prawach wilajetu jest stołeczny Aszchabad. W skład wilajetów wchodzą etraby, czyli odpowiednik powiatów.

#5 Absurdalne rządy

Saparmurat Niazow i Władimir Putin w 2002, zdj.: Russavia na licencji CC-BY-SA 4.0

Od początków niepodległego Turkmenistanu w kraju panuje reżim autorytarny. Pierwszym prezydentem był postkomunista Saparmurat Niazow. Nosił przydomek Turkmenbaszy, co oznacza ojca wszystkich Turkmenów. Wprowadził kult jednostki wzorowany na stalinowskim, przechrzcił nadkaspijskie miasto Krasnowodsk na Turkmenbaszy, okrzyknięto go potomkiem Aleksandra Wielkiego, a interesy państwa podporządkował całej rodzinie prezydenckiej. Napisał również książkę Ruhnama, czyli Księgę Duszy. Jest to swego rodzaju Dekalog narodu turkmeńskiego. Przypuszcza się, że ten, kto przeczyta ją 3 razy, trafi do raju. W 2002 roku wdrożył w życie nieobowiązującą już reformę nazewnictwa miesięcy i dni tygodnia. Wprowadził również absurdalne zakazy noszenia bród, złotych zębów, palenia papierosów, oper, cyrków, baletów, lip syncu na koncertach muzycznych, posiadania odbiorników radiowych w samochodach, grania w gry wideo czy chociażby mówienia o chorobach zakaźnych.

od lewej: İlham Əliyev i G. Berdimuhammedow w 2018, zdj.: Kancelaria Prezydenta Azerbejdżanu

W 2006 Niazow zmarł. Niestety, nie udało mu się wyznaczyć następcy, jednakże schedę przejął po nim przewodniczący państwowej komisji do przygotowania pogrzebu Turkmenbaszy, minister zdrowia i wicepremier Gurbanguly Berdimuhammedow, znany również jako Arkadag (obrońca). Zniósł restrykcyjne zasady turkmeńskiego życia, lecz wprowadził m.in. zakaz posiadania samochodów w kolorze innym niż jego ulubiony czarny, importowania aut i ciężarówek sprzed 2000 roku. Pozłacał Turkmenistan pomnikami, budował coraz więcej białych marmurowych wieżowców, otworzył pierwsze teatry poza stolicą czy zezwolił na dostęp do nieocenzurowanego internetu w Aszchabadzie. W 2022 roku postanowił ustąpić młodym i tak oto w przedterminowych wyborach prezydentem został jego syn Serdar, były hakim (gubernator) wilajetu ahalskiego.

Serdar Berdimuhammedow, zdj.: CTBTO na licencji CC-BY-SA 4.0

Sama opozycja jest brutalnie tłumiona, również można trafić do obozu pracy czy więzienia za otwartą krytykę władzy. Oprócz opozycjonistów politycznych, dotyka to również dziennikarzy czy Świadków Jehowy. Głównymi więzieniami są obozy w Seýdi i Owadan-depe. Sam Turkmenistan do 2013 był dyktaturą monopartyjną.

#6 Rodzina Berdimuhammedowów

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=leNlwf4_8Gg]

zdj.: turkmenistan.gov.tm

Prezydent Serdar Berdimuhammedow ma rodzinę wielu talentów, co szczególnie odkryto za rządów jego ojca. Arkadag jeździ w wyścigach konnych, śpiewa, rapuje, wciela się w DJ-a, pisze książki, jeździ samochodami rajdowymi, ćwiczy na strzelnicy, i chodzi na siłownię. Jego ulubionym psem jest ałabaj, natomiast koniem – achał-tekiński. Towarzyszy przy tym najczęściej jakiś billboard z zegarem telewizyjnym i podobizną obecnego prezydenta. Rodzina dwóch prezydentów jeździ również do miejscowości Awaza, gdzie znajduje się kurort położony nad Morzem Kaspijskim. Mają też swojego konia Rowacza, a także liczne pieski ałabaje. Arkadag swego czasu otrzymywał m. in. siodełko dla konia od premiera Indii Narendry Modiego czy ałabaja od Władimira Putina.

zdj.: Walierij Szarifullin

#7 Przekręty i skandale

W 2009 otwarto nadkaspijski kurort Awaza, położony 12 kilometrów na północ od miasta Turkmenbaszy. Według opozycji i światowych organizacji działających na rzecz praw człowieka instytucja ta marnotrawi państwowe pieniądze, gdyż obecnie kurort nie cieszy się już popularnością turystów. W samym Turkmenistanie jest wysoki wskaźnik korupcji, a rok temu w światowym rankingu korupcji kraj ten zajął 19. miejsce. Sam projekt kurortu został sparodiowany w grze Battlefield: Bad Company poprzez Serdaristan i postać prezydenta Zavomira Serdara.

W 2016 w wilajecie lebapskim powstała wieś Berkarar Zaman, która doskonale spełnia warunki wioski potiomkinowskiej. Wieś zbudowano jedynie po to, aby pokazać, jak to niby żyje się wspaniale w kraju, żeby pochwalić Protektora. Obecnie wioska pozostała pusta, z porozbieranymi złotymi napisami na białym marmurze.

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=LWP8IjMSZpU]

#8 Cenzura

Wolne media w Turkmenistanie nie istnieją. Dostęp do Internetu jest blokowany, a Turkmeni korzystają z państwowego intranetu – Turkmenetu. Jedyne kanały radiowe, jak i telewizyjne, należą do Państwowego Komitetu ds. Radia i Telewizji. Wspólną cechą telewizji w Turkmenistanie jest emitowanie propagandy reżimowej, a treści spoza Turkmenistanu są odtwarzane prawie nigdy. Wyjątkiem jest między innymi kulturalna telewizja Miras, która emituje w ciągu dnia również program rosyjskiego Pierwego Kanału (ORT). Głównymi mediami opozycyjnymi są rosyjskojęzyczna Chronika Turkmienistana czy Azatlyk Radiosy (Radio Wolna Europa).

#9 Turkmeńska estetyka

Estetyką Turkmenistanu jest tamtejszy socrealizm, pełen białego marmuru i złotych pomników. Wiele posągów stawia się trzem prezydentom, koniom achał-tekińskim czy nawet psom ałabajskim. Doskonałym przykładem miasta w pełni socrealistycznego jest otwarte w czerwcu miasto Arkadag, zbudowane na cześć Gurbangulego i jego syna. Właśnie tam przeniesiono nawet stolicę wilajetu achalskiego. Miasto obfitujące w złote pomniki i białe marmurowe wieżowce z siedmioma piętrami liczy 73 tysiące mieszkańców. Nieopodal niego znajduje się wieś Babarap, w której urodził się Gurbanguly.

Łuk Neutralności w Aszchabadzie

 

#10 Neutralność

Turkmenistan na mocy rezolucji ONZ z 1995 roku jest państwem neutralnym, co podkreślają tamtejsi państwowy. Mimo tego w 2006 prezydent Saparmurat Niazow próbował zbliżyć się w stronę Unii Europejskiej, lecz wszyscy wodzowie od 1991 sympatyzują bardziej z Rosją, Iranem, Chinami czy Białorusią. Innymi ważnymi partnerami Turkmenistanu są kraje takie jak Azerbejdżan, Turcja czy Kazachstan. Sam stosunek rządzących do wojny w Ukrainie nie jest znany, lecz państwowcy organizują prorosyjskie eventy. Gdy w Afganistanie władzę ponownie przejęli talibowie, liczna tamże mniejszość turkmeńska wzięła sprawy w swoje ręce. Proszono ówczesnego prezydenta Gurbangulego Berdimuhammedowa o pomoc w walce z terrorystami, jednakże odzewu nie ma do dzisiaj. Podobnie zareagował Szawkat Mirzojew, prezydent sąsiedniego Uzbekistanu.

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=YZvl1Xd2HNc&w=1903&h=754 width=”316″ height=”232″]

Kolejny numer Rewalacji już dostępny!

Kolejny numer Rewalacji już dostępny!

Drugi turnus obozu dziennikarskiego Potęga Prasy idzie śladami swoich poprzedników i prezentuje nowe wydanie wakacyjnej gazety. Od dziś zdobędziecie ją na ulicach Rewala!

Nie było łatwo. Od zebrania pomysłów na artykuły do końcowego składu minęło zaledwie pięć dni. W newsroomie nie ustawał stukot klawiszy na klawiaturze, korektorzy w pocie czoła wyłapywali niezauważone wcześniej literówki, a dzielna sekretarz redakcji pilnowała, żeby wszystkie teksty były opatrzone materiałami wizualnymi. Ostatecznie udało nam się wygrać ten wyścig z czasem. Świeżutkie Rewalacje właśnie wyszły z drukarni i wreszcie możemy oddać je w Wasze ręce.

Czego możecie spodziewać się w tym numerze? Dobrze znane rubryki pozostają niezmienne. Z morskich fal przyszłość wywróżyły Wam autorki horoskopu, Ola GabrysiaBartek ułożył krzyżówkę, która może okazać się wyzwaniem nawet dla najwytrwalszych szaradzistów, zaś nasz młody rysownik, Franek, przygotował wakacyjny rebus. Poza tym trzymamy rękę na pulsie i sprawdzamy, o czym dziś mówi się nad Morzem Bałtyckim. Gosia śledzi trendy architektoniczne, które przypływają na północ Polski z metropolitalnych przedmieść. Nikodem przypomina, co się stało z kościołem w Trzęsaczu. Przeczytacie też co nieco o mewach, motylarni w Niechorzu i Wiosce Artystycznej Janowo, w której już wkrótce przeniesiemy się do ery dwudziestolecia międzywojennego. Na rozmowę udało nam się złapać Szymona Szafrańskiego, jednego z ratowników patrolujących rewalskie plaże.

Teatr rozmaitości

Tegoroczna Potęga Prasy broni też jednej dobrze znanej prawdy. Ilu uczestników, tyle odmiennych spojrzeń na świat, spostrzeżeń i refleksji. Zapytany o to, jakie tematy niezwiązane z wakacyjnym odpoczynkiem poruszyli nasi dziennikarze, odpowiem krótko: Przeróżne. Na pokładzie mamy specjalistów od przydrożnych kapliczek, piłki nożnej w Arabii Saudyjskiej, tiktokerów zachęcających do lektury najrozmaitszych książek i modnej ostatnio manifestacji.  Żal nie pochylić się nad tymi zagadnieniami!

Drugi tegoroczny numer Rewalacji ma 32 strony i kosztuje 5 zł. Gazety kolportujemy na ulicach Rewala do 28 lipca. Ich elektroniczną wersję wkrótce umieścimy na stronie Potęgi Prasy. Niech wieść o naszym magazynie rozniesie się jak najszerzej!

Konferencja wójta gminy Rewal

Konferencja wójta gminy Rewal

Może być zdjęciem przedstawiającym 3 osoby, ludzie uczą się, sekretarzyk, biuro i tekst

W piątek 21 lipca w Urzędzie Gminy Rewal odbyła się konferencja prasowa z Konstantym Oświęcimskim. Podczas konferencji można było dowiedzieć się o planach dotyczących zejść na plażę, przebudowy drogi powiatowej Pobierowo – Gostyń czy poznać zdanie wójta w sprawie budowy skweru Potęgi Prasy. Na konferencji niespodziewanie pojawiła się sołtys Rewala, Dominika Winiarska-Chodziutko, która pełni również funkcję pełnomocnika wójta ds. uchodźców i pomocy humanitarnej dla uchodźców z Ukrainy. Poza zrelacjonowaniem swoich codziennych obowiązków zaprosiła na festiwal A może jazz?, który odbywa się w dniach 24 – 25 lipca.

Uczestnicy oprócz ciekawych informacji otrzymali też gadżety: broszurki turystyczne, breloczki oraz skarpety. Poniżej można wysłuchać odpowiedzi na cztery najbardziej kluczowe pytania, np. dotyczące potencjalnego uzyskania praw miejskich przez Rewal czy ewentualnego powrotu Oświęcimskiego po 8 latach do Sejmu. Polityk był posłem Platformy Obywatelskiej w latach 2007-2015.