Potęga Potęgi, czyli są takie miejsca, w których spełniają się marzenia

Wiemy, że teraz czas na pożegnania II Turnusu, ale jeszcze kilka wspomnień z Pierwszego 😉

Są takie miejsca, w których marzenia się spełniają, do których chcesz wracać (i wracasz) nie tylko pamięcią – przede wszystkim osobiście.


Rewal jest właśnie takim miejscem. W tej scenerii nie można się nie zakochać. Zresztą nie tylko w scenerii, w ludziach, w Potędze, w dziennikarstwie. Bo dziennikarstwo to pasja. Jeden z niewielu zawodów, którego nie da się wykonywać bez pasji. A pasje trzeba doskonalić, bo bez tego giną gdzieś, w otchłani codzienności, odchodzą zapomniane… Potęga jest pełna pasji. Nie tylko dziennikarskiej, każdej. Bo właśnie tam jadą ludzie, którzy chcą wiele w życiu osiągnąć, zrealizować plany, marzenia, rozwijać się, uczyć. Uczyć przede wszystkim życia, nie tylko pisania artykułów, nagrywania filmów, czy prowadzenia audycji. To wyjazd, na którym idziesz ,,w miasto” i zaczynasz inaczej patrzeć na świat. Stoisz i nie możesz przestać się uśmiechać, bo w koszulce nie możesz inaczej. Zresztą, nikt nie kupi gazety od małego smutaska. Lekcje szacunku do drugiego człowieka i próby obiektywnego patrzenia na świat bardzo się przydały. Jest to umiejętność niezwykle trudna, ale też niezbędna, której warto się nauczyć. Chociaż, może to przychodzi z czasem…

Rewal jest niezwykle urokliwy. Aleja Róż, obok której nie da się przejść obojętnie. To tak piękne miejsce, że aż trudno mi opisać… Sto czterdzieści osiem gatunków róż, każdy inny, ale równie czarujący. Miejsce przepełnione miłością. Nie tylko tą międzyludzką, ale też tą do przyrody, piękna świata. Tam, nawet ja jestem w stanie to dostrzec, a to już coś. Zwłaszcza, gdy idziesz i słyszysz RewalStację i widzisz ,,Rewalacje” w czyjejś dłoni. Wtedy robi się tak cieplej na serduszku – tak by powiedział Maciek – jeden z uczestników. Tak jak, na przykład teraz, Potęgę Prasy odnajduje, widzi i czuje się wszędzie. Wychodząc na ulicę bez identyfikatora, czujesz się jakbyś wyszedł czy wyszła, np. bez butów. I to jest piękne. Grunt to robić to, co się kocha i oddać się temu, a szczęście przyjdzie samo. A po tym obozie mam wrażenie, że zaczynam widzieć świat w bardziej kolorowych barwach. A to się przydaje.

Radio – to, czego tak bardzo się bałam, okazało się spełnionym marzeniem, o którym zdarzało mi się myśleć jedynie przelotnie. Radio ma wielką moc. W sumie, to nie tylko radio, całokształt dziennikarstwa. Jeśli już złapie w swoje macki, nie wypuści. Nie masz szans. Powoli się w tym zatracasz, to staje się sensem życia, pojawia się spełnienie. A gdy przestajesz to robić – pozostaje niedosyt.

Tym, co w największym stopniu składa się na ten obóz, to ludzie. Ludzie, bez których niczego by nie było, nic by nie powstało. Rewal nie byłby tak czarujący, a dziennikarstwo nie miałoby takiej mocy. Osoby, które tam ze mną były, są dla mnie rodziną. Albo nawet kimś więcej. Kimś, o kim nigdy nie zapomnę. Takie przyjaźnie zapamiętuje się do końca życia. Relacje na wyjeździe były bardzo specyficzne. Od miłości, po drobne, lub trochę poważniejsze sprzeczki, bez których nie da się przeżyć siedemnastu dób. Spotkanie tak wielu różnych charakterów jest doświadczeniem niewątpliwie ciekawym, ale też dosyć niebezpiecznym i uciążliwym. Prawda teoretycznie leży po środku, ale jak jest naprawdę? Kto ma rację i komu należy ufać? Przy Potęgowych sporach jest to wyjątkowo trudne. Jednych się lubi bardziej, innych mniej, ale jesteśmy jedną wielką Potęgową rodziną. I nic tego nie zniszczy. A ,,Mieszko” jest domem. Domem w pełni tego słowa znaczeniu. Domem, przy którym dom rodzinny staje się ,,miejscem stałego pobytu między obozami”. Domem, do którego wraca się, dopóki można. I pamięta się… Pamięta się o wszystkim, co się tam przeżyło, o ludziach, sytuacjach, o tym, że tęsknisz. Jest to tęsknota za ludźmi, za pisaniem, za audycjami, za zeszytem wyjść… Praktycznie za wszystkim, z czym miało się do czynienia. Nawet za jajkami sadzonymi, które wegetarianki dostawały przez większość turnusu… A to mówi samo za siebie. Każdy szczegół przypomina ,,Potęgę Prasy”. Bo jak tak żyć bez niej? Przez cały rok?!!
Ktoś bardzo mądry powiedział kiedyś, że ten obóz, to ,,jest Potęga wszystkiego”. Nie mogę się z tymi słowami nie zgodzić. Bo to jest potęga wszystkiego! Każda nawet najdrobniejsza rzecz nabiera tu takiej siły, jak nigdzie indziej. Osobie, która patrzy z boku i widzi nasz – Potęgowiczów – zachwyt , może się on wydać śmieszny. Ale każdy, kto tam był, doskonale te słowa zrozumie. To trzeba poczuć, oddać się tej mocy, pasji, miłości. Nawet nasz radiowy reportaż nosi dumny tytuł ,,Miłość do Potęgi”. A to jest miłość szczera i bezwarunkowa, która nigdy Cię nie zdradzi. Możesz spokojnie się jej oddać. Chociaż… Gdy skończysz dziewiętnaście lat, zostają Ci tylko kursy na opiekuna… Ale zawsze to jakieś wyjście. Bo gdy nie ma Potęgi, nie ma, co robić. Znaczy, zawsze jest, ale pozostaje pewien niedosyt, pewna pustka, którą może zapełnić jedynie Potęga.

Te siedemnaście dni zmieniło moje życie. Te siedemnaście dni pozwoliło mi się znowu uśmiechnąć. Te siedemnaście dni dało mi Przyjaciela, którego tak bardzo mi brakowało. Te siedemnaście dni pozostanie w mej pamięci na zawsze. Te siedemnaście dni nigdy się nie powtórzy. Na te siedemnaście dni będę czekać cały rok. Do tych siedemnaście dni chcę wracać w każdej sekundzie swojego życia. (I będę)!

Tekst powstał przy wsparciu chusteczek i przy tonach ostatniej Morskiej Listy I turnusu Potęgi Prasy 2017.

Ania Mądrakowska