Życie na Potędze

Życie na Potędze

Czytelniku drogi wiedz, że Potęga Prasy

to nie są cieniasy

Na obozie mamy Rewalstację

i gazety Rewelacje

Na rewalskiej plaży tłum się smaży
i przeczytać nasze artykuły mu się nie raz, ani nie dwa zdarzy

Bo w Rewalu czas szybko płynie,
w każdej chwili i godzinie

Gdy w naszym radiu płynie muzyka
to każdy do tańca pomyka

Pan Piotr to od radia specjalista
z nim nauka realizacji konsoli nie jest jak droga wyboista

Udziela on dobre rady

dostajemy od niego wspaniałej nowoczesnej technologicznie pracy przykłady

Serwisów i różnorodnych na każdy dzień Rewelacyjnych cytatów tutaj pełno mamy,
do których słuchania was bardzo serdecznie zapraszamy
Z Wiktorią, Weroniką, Gosią, Michałem, Olą, Manią i Nikodemem
międzynarodową pogodę przedstawiamy
Bo dla każdego obywatela coś ciekawego posiadamy

Staś już zdradza Potęgowiczom tajniki gazety
Tu na potędze bawimy się w pisanie tekstów by brzmiały
jak prawdziwego poety

Pan Stanisław jest dla nas jak lokomotywa

Dlatego i my obiecujemy- portal się nie zatrzyma!

Pan Bartek to ten od reklamy

zwany inaczej mistrzem sprzedaży gazety
Ale najbardziej to wszyscy my się bankietem tu jaramy

Pani Justyna to druga Pani mama
Która prowadzi zajęcia z telewizji
Z ogromnym niedocenionym talentem do grania w słuchowisku i aktorskim
Mówię to wam wszystkim

Bartek, Konrad i Maksym to ci z typu radia miłośników
A Pani Marta to jeden z tego typu kreatywnych i zawsze uśmiechniętych kierowników

Nauczyła nas m.in., że żonglerka
to gimnastyczna rewelka

A Pan Durys i dwa długowłose Owczarki
to specjaliści od radiowo-informatycznej marki

Tomek i Przemek w radiu już chyba chwycili bakcyla
A już niedługo pojedziemy do Niechorza do motylarni i zobaczę z bliska tego pięknego motyla

Konrada głos wszyscy już pewnie znacie,
a jak nie to słuchając dubbingów go rozpoznacie

Pokój numer cztery to kamieniary
Lubią one też mewy i manifestacje
Może brzmi to jak jakieś czary
Ale są one miłe i czuć od nich pozytywne wibracje

Jest tu z nami także Zosia i Franek
Z ich energią dzień jest od razu lepszy
I to nas wszystkich zawsze bardzo śmieszy

Odwiedza nas także Natalka
Utalentowana tanecznie córka Pana Pawła

Jedna z najwierniejszych Cleo fanka

O dobre słodycze i owoce się nie martwimy,
bo u Pana Pawła Mickiewicza w Mieszku świetnie się bawimy

A jeśli chodzi o Dafi to butelka
zbawicielka

Bo Dafi ratuje,
gdy wody czystej brakuje

Zapamiętajcie wszyscy jak dafi flirtuje
to czystą wodę oferuje

A jeśli chodzi o Potęgowiczów to z Dafi
nasze życie już zawsze będzie happy

Wiktoria Gorczyńska (Złotów, 17 lat)

Co widziały góry wszechmocne, czyli recenzja na pohybel morzu

Co widziały góry wszechmocne, czyli recenzja na pohybel morzu

Niewygodną przeszłość można zdusić, ukryć na dnie skrzyni i głęboko zakopać. Jednak prawda zawsze znajdzie dla siebie ujście – choćby miała się przecisnąć pomiędzy górskimi szczelinami czy wywołać lawinę wyrzutów sumienia. W powieści Sławomira Gortycha „Schronisko, które przestało istnieć” echa wojennej przeszłości Karkonoszy wybrzmiewają w dolinach i nękają wszystkich, którzy postanowią ułożyć sobie życie bez rachunku sumienia czy walki o sprawiedliwość. Pojedynek wichrów historii toczy się na styku trzech kultur, a wszyscy są równi i winni. I gdzie każdy ma na dłoniach ślady zbrodni.

Maksymilian Rajczakowski, młody stomatolog z Wrocławia, nienawidzi w swoim życiu trzech rzeczy. Po pierwsze, swoich okularów. Po drugie, bycia wziętym za praktykanta. Po trzecie i najważniejsze – nie znosi swojej rodziny, od której postanawia się na jakiś czas odciąć. Rzuca wszystko i wyjeżdża w Karkonosze. Decyzja ta nie jest przypadkowa. Miesiąc wcześniej w górach zginął wujek Maksa, Artur. Mężczyzna krótko przed śmiercią wszedł w posiadanie Schroniska „Nad Śnieżnymi Kotłami”, które zamierzał po latach ożywić. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana niż się wydaje – kilka tygodni wcześniej Artur zaczął otrzymywać pogróżki od osoby podającej się za Ducha Gór. W wiadomościach zapisanych na przedwojennych pocztówkach prześladowca ostrzegał, że zagłębianie się w historię zniszczonego Schroniska Księcia Henryka może przynieść nieszczęście. Poznając miejsce, w którym wujek spędził ostatnie miesiące życia, Maks zaczyna wierzyć, że śmierć krewnego nie była nieszczęśliwym wypadkiem.

We mgle 

Na początku warto zwrócić uwagę, że „Schronisko…” jest debiutem Gortycha na rynku wydawniczym. I to debiutem udanym. Bohaterowie są wiarygodni, brak też luk fabularnych, a wszystkie wątki zostały zgrabnie domknięte. Może się nawet wydawać, że książka została napisana od linijki, z ogromną precyzją. Ale to wcale nie oznacza nudy.

Akcja jest wartka, nie pozwala na chwilę oddechu. Czytelnik razem z głównym bohaterem ląduje w oku cyklonu. W natłoku informacji – fałszywych tropów, starych fotografii i urywków z gazet – musi odnaleźć prawdę nie tylko o przeszłości rodziny Rajczakowskich, ale i historii Schroniska Księcia Henryka. Atmosfera jest duszna, cały czas obracamy się w wąskim gronie bohaterów. Co więcej, w Karkonoszach każdy zna każdego, a jednocześnie wszyscy mają tu swoje tajemnice. Maks musi sam rozpoznać, komu może ufać. Klaustrofobiczna sytuacja kontrastuje z ogromem natury, która niejednokrotnie pomaga bohaterom w chwilach słabości – w starciach z antagonistami natura serwuje mgłę, a czasem niczym deus ex machina pojawia się nieznajomy, starszy mężczyzna z żółtym szalikiem. Kim on jest? Cóż…

Kręte ścieżki historii

„Schronisko…” nie jest jednak typowym kryminałem – brak tu seryjnego mordercy, potoków krwi i innych sztampowych elementów, których można by się spodziewać. Debiut Gortycha aspiruje raczej na miano powieści detektywistycznej z wątkami historycznymi w tle – pojawiają się postaci takie jak noblista Gehrart Hauptmann czy dowódca Festung Breslau, Karl Hanke. Współcześni bohaterowie podążają śladami dawnych mieszkańców gór, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się w Schronisku Księcia Henryka. Wędrują tylko sobie znanymi ścieżkami, pomiędzy prawdą a kłamstwem, poezją a dosłownością. Pomiędzy teraźniejszością a przeszłością.

Akcja obejmuje bowiem trzy plany czasowe: drugą wojnę światową, wczesny PRL oraz lata dwutysięczne. Ostatnia epoka odgrywa główną rolę i pozwala na obserwowanie dziejów Karkonoszy z dystansu. Jak się okazuje, mimo wielu lat wojenne rany wciąż są niezabliźnione, a ostatnie pokolenie, które doświadczyło okrucieństw historii, walczy o sprawiedliwość.

Poddaj się, by przetrwać

Chociaż powieść obfituje w plastyczne portrety Karkonoszy, a styl Gortycha cechuje przystępność, język jest miejscami patetyczny. Na szczęście nie jest to aż tak męczące, jak można by się spodziewać. Warto też zaznaczyć, że fabuła rozpoczyna się opisem przyrody, co wydaje się ryzykownym zabiegiem. Obecnie wielu czytelników na widok takiego początku reaguje wręcz z obrzydzeniem, a winne temu są oczywiście lektury szkolne. Ale spokojnie! Później okazuje się, że umieszczenie w pierwszych słowach opisu karkonoskiego nieba nie jest bezpodstawną decyzją autora. Bo przecież pogoda w górach często zmienia się nagle, tak samo jak sytuacja bohaterów na początku książki. Co więcej, wszystkie ważne wydarzenia są tutaj poprzedzone wyraźnymi zawirowaniami na niebie. Góry żyją w symbiozie z pogodą, a ludzie muszą się im nieustannie poddawać, aby przetrwać. Ci, którzy tego nie potrafią, są skazani na klęskę.

Brak zaskoczeń?

Największą wadą „Schroniska…” jest niestety jego przewidywalność. Uważny czytelnik rozszyfruje większość zagadek po około pierwszych stu stronach. Książka jednak wciąga i mimo szybkiego rozwikłania tajemnic trudno będzie ją odłożyć na półkę. Punkt kulminacyjny trzyma w napięciu, a ostatni akt satysfakcjonuje i pozwala odetchnąć z ulgą.

Rozwiane wątpliwości

Do „Schroniska…” miałam z początku sceptyczne nastawienie – przede wszystkim dlatego, że interesuję się historią Dolnego Śląska. Obawiałam się poważnych odstępstw od faktów, a jednocześnie miałam nadzieję, że Wrocław z początku stulecia oraz karkonoskie miejscowości zostaną ukazane autentycznie. I nie zawiodłam się! Gortych to miłośnik historii, zapaleniec górskich wędrówek. Jego dbałość o szczegóły szokuje, również w wyjaśnieniach w posłowiu. Powieść obfituje w takie smaczki jak dokładny opis architektury Dworca Głównego, portrety gór czy karkonoskie opowieści o Liczyrzepie i o Walonach. Przedstawione w powieści ludowe tradycje krainy Ducha Gór fascynują, wnoszą powiew świeżości do świata literatury. Z kolei świadomość historyczna autora oraz skupienie na zawiłościach relacji polsko-czesko-niemieckich powodują, że choć książka jest raczej utrzymana w konwencji rozrywkowej, staje się niezwykłym świadectwem zawirowań w XX wieku. A wszystko przez pryzmat losów kilku miejscowości pod karkonoskim niebem.

Trzeba też przyznać, że autor zręcznie zasiewa w czytelniku ziarno niepokoju. Bo to, co widziały góry wszechmocne, wielokrotnie pojawiające się w wierszach Hauptmanna, już na zawsze pozostanie tajemnicą.

Potęga po godzinach: Radiofonia lokalna w pięciu aktach, czyli przełącz się…

Potęga po godzinach: Radiofonia lokalna w pięciu aktach, czyli przełącz się…

Obecnie słuchając radia, najczęściej trafiamy na sieci ogólnopolskie. Trzydzieści lat temu łatwiej trafilibyśmy na rozgłośnię lokalną. To właśnie te stacje dominowały postkomunistyczny rynek mediów, angażowały swoich słuchaczy i były z nimi na dobre i na złe. Niestety, większości z nich już nie znajdziemy na mapach, ponieważ przegrały z centralizacją rynku. Przejdźmy przez pięć historii, które ukażą początek, siłę, solidarność w obliczu tragedii i smutny koniec takich stacji radiowych.

PROLOG

Bielsko-Biała, 26 listopada 1991

W stolicy Podbeskidzia wrzało. Zdawało się, że może dojść do otwartej walki. Jednakże nie było tam dwóch zwaśnionych państw. Wojnę wypowiedział katowicki oddział Państwowej Agencji Radiokomunikacyjnej. Komu? Nielegalnie nadającym stacjom radiowym. W Bielsku przestać nadawać miało Radio Delta, które swoją misję zaczęło w lutym tegoż roku, będąc jedyną lokalną rozgłośnią województwa bielskiego. Lawina ruszyła. Pisma do ministra łączności Marka Rusina słać zaczęli stali słuchacze, senatorowie i posłowie Podbeskidzia, partie polityczne, kierownicy placówek oświaty, bielscy radni, prywatni przedsiębiorcy, biskupi – katolicki i ewangelicki, strażacy, a nawet… policjanci z województwa. Ponad podziałami – każdy bronił stacji radiowej, mimo że nadawała bez koncesji. Taką siłę przebicia miały lokalne stacje, nadające w czasach dzikiej transformacji i kształtowania się wolnego rynku.

AKT I

Zbrosza Duża, listopad 1989

Ksiądz Czesław Sadowski zawsze musiał kruszyć kopie z władzą. Dwadzieścia lat przyszło mu walczyć o powstanie kościoła w Zbroszy Dużej, będącej częścią parafii, w której był proboszczem. Każdą budowę blokowała Milicja Obywatelska, msze sprawowano w namiotach na prywatnych działkach, gotową kaplicę zarekwirowano na magazyn cementu, naczynia liturgiczne sprofanowano i zakopano. Upór Sadowskiego doprowadził jednak do powstania świątyni, erygowania tamże parafii, której został duszpasterzem, a także stworzenia mediów parafialnych. Rozpoczęło się od gazety, ale ksiądz Czesław doznał olśnienia, będąc na Białorusi, gdzie zastępował jednego z księży. Przy ołtarzu świątyni zainstalowano mikrofony. Sygnał z nich był kierowany do nadajnika FM, którego zasięg sięgał na około 300 metrów. Na zewnątrz obiektu znajdowały się głośniki, które odbierały nadawany sygnał i w ten sposób transmitowały słowa duchownego. Zbroski proboszcz podjął się realizacji podobnego planu. Po zgłoszeniu się do redakcji pisma „Res Publica” udało mu się zdobyć nadajnik, a antenę zamontować na kominie kościoła. W jedną stronę sygnał sięgał pięciu kilometrów, w drugą – trzydziestu. Tak właśnie powstało Katolickie Radio Zbrosza Duża, które natychmiast zyskało sympatię mieszkańców wsi i okolic. Na początku parafia nie miała nawet kościoła, potem zyskała i kościół, i radio, a w późniejszym czasie – telewizję. Przyszłość malowała się w jasnych barwach.

zdj. L.zurawski, CC-BY-SA 4.0

AKT II

Warszawa, 28 czerwca 1993

W Dzienniku Ustaw RP pojawiło się ogłoszenie o możliwości otrzymania koncesji na nadawanie stacji radiowych. Tekst informował o 111 częstotliwościach w „dolnym” zakresie UKF, 338 w „górnym” i 92 na falach średnich. Do końca wyznaczonego terminu do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wpłynęło siedem wniosków o koncesję ogólnopolską, 27 wniosków o koncesje regionalne i 235 wniosków o koncesje lokalne. Ich rozpatrywanie zajęło niemal rok. Oprócz nowicjuszy, do konkursu zgłosiły się też znane marki: warszawskie Radio Zet; powstałe w 1990 roku, zaczynające jako polsko-francuska kooperacja Radio Małopolska Fun, czyli RMF FM, a także założone przez ojców redemptorystów Radio Maryja. W 1994 roku wszystkie trzy wymienione powyżej stacje otrzymały koncesje ogólnopolskie. Oprócz tego na rynku utrzymała się Rozgłośnia Harcerska, która otrzymała zezwolenie na transmisję swojego programu w Trójmieście, Poznaniu, Rzeszowie i Wrocławiu. Zielone światło otrzymało również wiele stacji pirackich – m.in. stołeczne radia Eska, Kolor, WAWa, w Krakowie Radio Wanda i Radio Alfa, łódzkie Radio Manhattan. Śląsk reprezentowały zaś Radio Flash oraz Radio Top. Część popularnych pirackich stacji wcale nie wystartowało w procesie koncesyjnym – to stało się ze konińskim Radiem 66, zgorzeleckim Radiem FreM i wrocławskim RTF Radiem Serc, po których nie został już żaden ślad.

AKT III

Racibórz, 9 lipca 1997

zdj. z archiwum Dziennika Zachodniego

Przez nadodrzańskie miasto na południowym zachodzie woj. katowickiego w środku nocy przeszła fala powodziowa o wysokości 10,5 metrów. Odra zalała miasto z dwóch stron, w Zakładach Elektrod Węglowych doszło do wybuchu pieca grafityzacyjnego i groźnego pożaru. Pod wodą znalazła się około połowa powierzchni Raciborza. Zerwano jakąkolwiek sieć komunikacji ze światem zewnętrznym oraz łączności. Wszystkie drogi ucieczki z miasta zniszczyła wielka woda, dodatkowo skażona substancjami ropopochodnymi. Jedyną siecią komunikacji komitetów i służb z ludnością miastem stało się lokalne Radio Vanessa, otrzymałe swoją koncesję przed trzema laty. Z pomocą przychodzi również inna stacja radiowa – mające swoją siedzibę w Wodzisławiu Śląskim Radio 90, które natychmiast po otrzymaniu informacji o tragedii w Raciborzu drogą okrężną przez Krapkowice wysyła konwój z pomocą dla powodzian. Dary zbierane są przez cały czas. Studio rozgłośni zamienia się w magazyn darów, które następnie zostają rozdysponowane po poszkodowanych miejscowościach. Lokalne media ponownie ukazują swoją siłę, a Radio Vanessa otrzymuje Nagrodę Mediów NIPTEL ‘97, przyznawaną za wybitne przedsięwzięcia medialne.

AKT IV

Kraków, 27 września 2004

Rynek mediów przyjmuje w swoje szeregi nowe-stare radio. Tak oto z mającego swoją siedzibę w podkrakowskich Proszowicach Radia Łan, zamienionego w Radio Region, powstaje nowa stacja skierowana dla młodzieży – RMF Maxxx. Procesowi uruchomienia stacji uważnie przypatrują się założyciel radia RMF, Stanisław Tyczyński, oraz prezes nowej stacji, Andrzej Mielimonka, który zakładał wodzisławskie Radio 90, a od 1994 współpracował z krakowskim potentatem rynku medialnego. Plan na rozwój nowej stacji miał być prosty – przejmowanie lokalnych rozgłośni, wprowadzanie tam swojego brandu i sprowadzanie jej miana do oddziału marki. Ekspansja ta z czasem okazała się być tragiczna w skutkach. Pod naporem sloganu „Przełącz się na Maxxxa” giną takie stacje lokalne jak m.in. pilskie Radio 100, knurowskie Radio Fan, trójmiejska Eska Nord, pomorski Vigor, opolski Pro Kolor, nowosądecka Galicja oraz świętokrzyskie Radio TAK. W taki sposób stacja zyskała 38 nowych częstotliwości i można było ją usłyszeć w dużej części kraju. Odbyło się to kosztem lokalnych stacji, które niby nadawały lokalne wiadomości i bloki reklamowe, ale były przygotowywane w Krakowie, żeby zaoszczędzić na redakcjach. O prawdziwym duchu lokalnych rozgłośni nie myślał już nikt oprócz pracowników i mieszkańców. Nie myślał o nim nikt, kto się liczył.

 

Michał Florek
(15 lat, Racibórz)

Potęga Prasy w Muzeum Rybołówstwa w Niechorzu

Potęga Prasy w Muzeum Rybołówstwa w Niechorzu

Wczoraj na zaproszenie pani sołtys Rewala, Dominiki Winiarskiej-Chodziutko, potęgowicze odwiedzili Muzeum Rybołówstwa Morskiego w Niechorzu. Młodzi dziennikarze wysłuchali wykładu o bursztynach oraz o sposobie ich poławiania.

 

Później obozowicze obejrzeli wystawę, która zawierała wiele eksponatów związanych z życiem rybaków oraz ze zwierzętami występującymi w naszym morzu. Zobaczyli także film o współczesnym rybołówstwie.

 

 

Fot. Anna Madej

Potęga po godzinach: 10 rzeczy, które powinieneś wiedzieć o Turkmenistanie

Potęga po godzinach: 10 rzeczy, które powinieneś wiedzieć o Turkmenistanie

Turkmenistan to państwo położone w Azji Środkowej, na pustyni Kara-kum, ze stolicą w Aszchabadzie, nad Morzem Kaspijskim. Jest ono dosyć rozsławione na świecie z wielu powodów, ale właściwie dlaczego? Kto zamieszkiwał tereny Turkmenistanu? Dlaczego kraj bywa zrównywany z Koreą Północną? Mówimy: sprawdzam! 

#1 Pustynny teren

80% powierzchni państwa zajmuje pustynia Kara-kum. Większość mieszkańców natomiast mieszka w aglomeracji stołecznej i w pobliskich górach Köpet-dag.

#2 Turkmenistan – zlepek cywilizacji

Przez tereny dzisiejszego Turkmenistanu przechodziły różne ludy. Byli tutaj Partowie, którzy założyli tam stolicę – Nisę, macedońskie rydwany Aleksandra Wielkiego, który założył Antiochię Margiańską. Żyli tu też Grecy, którzy w średniowieczu zarządzali tymże miastem. Pod ich panowaniem gród stał się głównym ośrodkiem greckiego osadnictwa w Azji Centralnej. W Turkmenistanie również przebywali Persowie, których imperium Achemenidów obejmowało właśnie tereny późniejszych Turkmenów. W średniowieczu po ziemiach turkmeńskich stąpali Mongołowie, którzy spalili wiele miast i dokonali rzezi ich mieszkańców. Wcześniej, w VIII wieku, przybyli ich krewni – tureckie plemię Oguzów, którzy założyli państwo Seldżuków. Sami Oguzowie to przodkowie narodów takich jak Turcy, Azerowie, Gagauzi czy właśnie Turkmeni. Średnie wieki były też wielkim okresem podbojów Arabów, którzy, „przynosząc” islam na te ziemie, w dużej mierze wpłynęli na kulturę ludów w regionie. Jak na centrum Azji przystało, dzisiejszy Turkmenistan był również terenem państw persko-tureckich takich jak Chanat Chiwy, Buchary, Kazachstan czy Uzbekistan. Później, w XIX wieku, ziemie te skolonizowali Rosjanie, którzy założyli carski obwód zakaspijski, a potem Turkmeńską SRR.

#3 Turystyka

Mim że w kraju warto odwiedzić m.in. Awazę, Aszchabad, Arkadag czy wymienione już starożytne osady, w 2012 roku Turkmenistan zwiedziło jedynie ok. 9 tys. turystów. Nie ma połączeń lotniczych między Polską a Turkmenistanem, a najbliższe samoloty Turkmenistan Airlines kursują z Niemiec (również Lufthansa), Rosji i Białorusi. Do niedawna również leciały samoloty z Kijowa. Do Turkmenistanu można również dostać się promem na Morzu Kaspijskim z Baku w Azerbejdżanie do Turkmenbaszy.

#4 Podział administracyjny

Podobnie jak w Polsce są województwa, w Niemczech kraje związkowe, a w Ukrainie obwody, tak w Turkmenistanie jest 5 wilajetów: ahalski, balkański, daszoguski, lebapski i maryjski. Osobnym miastem na prawach wilajetu jest stołeczny Aszchabad. W skład wilajetów wchodzą etraby, czyli odpowiednik powiatów.

#5 Absurdalne rządy

Saparmurat Niazow i Władimir Putin w 2002, zdj.: Russavia na licencji CC-BY-SA 4.0

Od początków niepodległego Turkmenistanu w kraju panuje reżim autorytarny. Pierwszym prezydentem był postkomunista Saparmurat Niazow. Nosił przydomek Turkmenbaszy, co oznacza ojca wszystkich Turkmenów. Wprowadził kult jednostki wzorowany na stalinowskim, przechrzcił nadkaspijskie miasto Krasnowodsk na Turkmenbaszy, okrzyknięto go potomkiem Aleksandra Wielkiego, a interesy państwa podporządkował całej rodzinie prezydenckiej. Napisał również książkę Ruhnama, czyli Księgę Duszy. Jest to swego rodzaju Dekalog narodu turkmeńskiego. Przypuszcza się, że ten, kto przeczyta ją 3 razy, trafi do raju. W 2002 roku wdrożył w życie nieobowiązującą już reformę nazewnictwa miesięcy i dni tygodnia. Wprowadził również absurdalne zakazy noszenia bród, złotych zębów, palenia papierosów, oper, cyrków, baletów, lip syncu na koncertach muzycznych, posiadania odbiorników radiowych w samochodach, grania w gry wideo czy chociażby mówienia o chorobach zakaźnych.

od lewej: İlham Əliyev i G. Berdimuhammedow w 2018, zdj.: Kancelaria Prezydenta Azerbejdżanu

W 2006 Niazow zmarł. Niestety, nie udało mu się wyznaczyć następcy, jednakże schedę przejął po nim przewodniczący państwowej komisji do przygotowania pogrzebu Turkmenbaszy, minister zdrowia i wicepremier Gurbanguly Berdimuhammedow, znany również jako Arkadag (obrońca). Zniósł restrykcyjne zasady turkmeńskiego życia, lecz wprowadził m.in. zakaz posiadania samochodów w kolorze innym niż jego ulubiony czarny, importowania aut i ciężarówek sprzed 2000 roku. Pozłacał Turkmenistan pomnikami, budował coraz więcej białych marmurowych wieżowców, otworzył pierwsze teatry poza stolicą czy zezwolił na dostęp do nieocenzurowanego internetu w Aszchabadzie. W 2022 roku postanowił ustąpić młodym i tak oto w przedterminowych wyborach prezydentem został jego syn Serdar, były hakim (gubernator) wilajetu ahalskiego.

Serdar Berdimuhammedow, zdj.: CTBTO na licencji CC-BY-SA 4.0

Sama opozycja jest brutalnie tłumiona, również można trafić do obozu pracy czy więzienia za otwartą krytykę władzy. Oprócz opozycjonistów politycznych, dotyka to również dziennikarzy czy Świadków Jehowy. Głównymi więzieniami są obozy w Seýdi i Owadan-depe. Sam Turkmenistan do 2013 był dyktaturą monopartyjną.

#6 Rodzina Berdimuhammedowów

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=leNlwf4_8Gg]

zdj.: turkmenistan.gov.tm

Prezydent Serdar Berdimuhammedow ma rodzinę wielu talentów, co szczególnie odkryto za rządów jego ojca. Arkadag jeździ w wyścigach konnych, śpiewa, rapuje, wciela się w DJ-a, pisze książki, jeździ samochodami rajdowymi, ćwiczy na strzelnicy, i chodzi na siłownię. Jego ulubionym psem jest ałabaj, natomiast koniem – achał-tekiński. Towarzyszy przy tym najczęściej jakiś billboard z zegarem telewizyjnym i podobizną obecnego prezydenta. Rodzina dwóch prezydentów jeździ również do miejscowości Awaza, gdzie znajduje się kurort położony nad Morzem Kaspijskim. Mają też swojego konia Rowacza, a także liczne pieski ałabaje. Arkadag swego czasu otrzymywał m. in. siodełko dla konia od premiera Indii Narendry Modiego czy ałabaja od Władimira Putina.

zdj.: Walierij Szarifullin

#7 Przekręty i skandale

W 2009 otwarto nadkaspijski kurort Awaza, położony 12 kilometrów na północ od miasta Turkmenbaszy. Według opozycji i światowych organizacji działających na rzecz praw człowieka instytucja ta marnotrawi państwowe pieniądze, gdyż obecnie kurort nie cieszy się już popularnością turystów. W samym Turkmenistanie jest wysoki wskaźnik korupcji, a rok temu w światowym rankingu korupcji kraj ten zajął 19. miejsce. Sam projekt kurortu został sparodiowany w grze Battlefield: Bad Company poprzez Serdaristan i postać prezydenta Zavomira Serdara.

W 2016 w wilajecie lebapskim powstała wieś Berkarar Zaman, która doskonale spełnia warunki wioski potiomkinowskiej. Wieś zbudowano jedynie po to, aby pokazać, jak to niby żyje się wspaniale w kraju, żeby pochwalić Protektora. Obecnie wioska pozostała pusta, z porozbieranymi złotymi napisami na białym marmurze.

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=LWP8IjMSZpU]

#8 Cenzura

Wolne media w Turkmenistanie nie istnieją. Dostęp do Internetu jest blokowany, a Turkmeni korzystają z państwowego intranetu – Turkmenetu. Jedyne kanały radiowe, jak i telewizyjne, należą do Państwowego Komitetu ds. Radia i Telewizji. Wspólną cechą telewizji w Turkmenistanie jest emitowanie propagandy reżimowej, a treści spoza Turkmenistanu są odtwarzane prawie nigdy. Wyjątkiem jest między innymi kulturalna telewizja Miras, która emituje w ciągu dnia również program rosyjskiego Pierwego Kanału (ORT). Głównymi mediami opozycyjnymi są rosyjskojęzyczna Chronika Turkmienistana czy Azatlyk Radiosy (Radio Wolna Europa).

#9 Turkmeńska estetyka

Estetyką Turkmenistanu jest tamtejszy socrealizm, pełen białego marmuru i złotych pomników. Wiele posągów stawia się trzem prezydentom, koniom achał-tekińskim czy nawet psom ałabajskim. Doskonałym przykładem miasta w pełni socrealistycznego jest otwarte w czerwcu miasto Arkadag, zbudowane na cześć Gurbangulego i jego syna. Właśnie tam przeniesiono nawet stolicę wilajetu achalskiego. Miasto obfitujące w złote pomniki i białe marmurowe wieżowce z siedmioma piętrami liczy 73 tysiące mieszkańców. Nieopodal niego znajduje się wieś Babarap, w której urodził się Gurbanguly.

Łuk Neutralności w Aszchabadzie

 

#10 Neutralność

Turkmenistan na mocy rezolucji ONZ z 1995 roku jest państwem neutralnym, co podkreślają tamtejsi państwowy. Mimo tego w 2006 prezydent Saparmurat Niazow próbował zbliżyć się w stronę Unii Europejskiej, lecz wszyscy wodzowie od 1991 sympatyzują bardziej z Rosją, Iranem, Chinami czy Białorusią. Innymi ważnymi partnerami Turkmenistanu są kraje takie jak Azerbejdżan, Turcja czy Kazachstan. Sam stosunek rządzących do wojny w Ukrainie nie jest znany, lecz państwowcy organizują prorosyjskie eventy. Gdy w Afganistanie władzę ponownie przejęli talibowie, liczna tamże mniejszość turkmeńska wzięła sprawy w swoje ręce. Proszono ówczesnego prezydenta Gurbangulego Berdimuhammedowa o pomoc w walce z terrorystami, jednakże odzewu nie ma do dzisiaj. Podobnie zareagował Szawkat Mirzojew, prezydent sąsiedniego Uzbekistanu.

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=YZvl1Xd2HNc&w=1903&h=754 width=”316″ height=”232″]