„Nie wyobrażam sobie życia bez grania (…) ono znaczy dla mnie wszystko” – wywiad z Leną Ledoff

Wiktoria Gorczyńska rozmawia z Leną Ledoff

16 lipca miałam okazję rozmawiać z wybitną pianistką jazzowo-klasyczną Leną Ledoff, a także wzięłam udział w jej koncercie, którego fragmenty również Państwo mogą zobaczyć.
Zapraszam do oglądania.
Wiktoria Gorczyńska

Co widziały góry wszechmocne, czyli recenzja na pohybel morzu

Co widziały góry wszechmocne, czyli recenzja na pohybel morzu

Niewygodną przeszłość można zdusić, ukryć na dnie skrzyni i głęboko zakopać. Jednak prawda zawsze znajdzie dla siebie ujście – choćby miała się przecisnąć pomiędzy górskimi szczelinami czy wywołać lawinę wyrzutów sumienia. W powieści Sławomira Gortycha „Schronisko, które przestało istnieć” echa wojennej przeszłości Karkonoszy wybrzmiewają w dolinach i nękają wszystkich, którzy postanowią ułożyć sobie życie bez rachunku sumienia czy walki o sprawiedliwość. Pojedynek wichrów historii toczy się na styku trzech kultur, a wszyscy są równi i winni. I gdzie każdy ma na dłoniach ślady zbrodni.

Maksymilian Rajczakowski, młody stomatolog z Wrocławia, nienawidzi w swoim życiu trzech rzeczy. Po pierwsze, swoich okularów. Po drugie, bycia wziętym za praktykanta. Po trzecie i najważniejsze – nie znosi swojej rodziny, od której postanawia się na jakiś czas odciąć. Rzuca wszystko i wyjeżdża w Karkonosze. Decyzja ta nie jest przypadkowa. Miesiąc wcześniej w górach zginął wujek Maksa, Artur. Mężczyzna krótko przed śmiercią wszedł w posiadanie Schroniska „Nad Śnieżnymi Kotłami”, które zamierzał po latach ożywić. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana niż się wydaje – kilka tygodni wcześniej Artur zaczął otrzymywać pogróżki od osoby podającej się za Ducha Gór. W wiadomościach zapisanych na przedwojennych pocztówkach prześladowca ostrzegał, że zagłębianie się w historię zniszczonego Schroniska Księcia Henryka może przynieść nieszczęście. Poznając miejsce, w którym wujek spędził ostatnie miesiące życia, Maks zaczyna wierzyć, że śmierć krewnego nie była nieszczęśliwym wypadkiem.

We mgle 

Na początku warto zwrócić uwagę, że „Schronisko…” jest debiutem Gortycha na rynku wydawniczym. I to debiutem udanym. Bohaterowie są wiarygodni, brak też luk fabularnych, a wszystkie wątki zostały zgrabnie domknięte. Może się nawet wydawać, że książka została napisana od linijki, z ogromną precyzją. Ale to wcale nie oznacza nudy.

Akcja jest wartka, nie pozwala na chwilę oddechu. Czytelnik razem z głównym bohaterem ląduje w oku cyklonu. W natłoku informacji – fałszywych tropów, starych fotografii i urywków z gazet – musi odnaleźć prawdę nie tylko o przeszłości rodziny Rajczakowskich, ale i historii Schroniska Księcia Henryka. Atmosfera jest duszna, cały czas obracamy się w wąskim gronie bohaterów. Co więcej, w Karkonoszach każdy zna każdego, a jednocześnie wszyscy mają tu swoje tajemnice. Maks musi sam rozpoznać, komu może ufać. Klaustrofobiczna sytuacja kontrastuje z ogromem natury, która niejednokrotnie pomaga bohaterom w chwilach słabości – w starciach z antagonistami natura serwuje mgłę, a czasem niczym deus ex machina pojawia się nieznajomy, starszy mężczyzna z żółtym szalikiem. Kim on jest? Cóż…

Kręte ścieżki historii

„Schronisko…” nie jest jednak typowym kryminałem – brak tu seryjnego mordercy, potoków krwi i innych sztampowych elementów, których można by się spodziewać. Debiut Gortycha aspiruje raczej na miano powieści detektywistycznej z wątkami historycznymi w tle – pojawiają się postaci takie jak noblista Gehrart Hauptmann czy dowódca Festung Breslau, Karl Hanke. Współcześni bohaterowie podążają śladami dawnych mieszkańców gór, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się w Schronisku Księcia Henryka. Wędrują tylko sobie znanymi ścieżkami, pomiędzy prawdą a kłamstwem, poezją a dosłownością. Pomiędzy teraźniejszością a przeszłością.

Akcja obejmuje bowiem trzy plany czasowe: drugą wojnę światową, wczesny PRL oraz lata dwutysięczne. Ostatnia epoka odgrywa główną rolę i pozwala na obserwowanie dziejów Karkonoszy z dystansu. Jak się okazuje, mimo wielu lat wojenne rany wciąż są niezabliźnione, a ostatnie pokolenie, które doświadczyło okrucieństw historii, walczy o sprawiedliwość.

Poddaj się, by przetrwać

Chociaż powieść obfituje w plastyczne portrety Karkonoszy, a styl Gortycha cechuje przystępność, język jest miejscami patetyczny. Na szczęście nie jest to aż tak męczące, jak można by się spodziewać. Warto też zaznaczyć, że fabuła rozpoczyna się opisem przyrody, co wydaje się ryzykownym zabiegiem. Obecnie wielu czytelników na widok takiego początku reaguje wręcz z obrzydzeniem, a winne temu są oczywiście lektury szkolne. Ale spokojnie! Później okazuje się, że umieszczenie w pierwszych słowach opisu karkonoskiego nieba nie jest bezpodstawną decyzją autora. Bo przecież pogoda w górach często zmienia się nagle, tak samo jak sytuacja bohaterów na początku książki. Co więcej, wszystkie ważne wydarzenia są tutaj poprzedzone wyraźnymi zawirowaniami na niebie. Góry żyją w symbiozie z pogodą, a ludzie muszą się im nieustannie poddawać, aby przetrwać. Ci, którzy tego nie potrafią, są skazani na klęskę.

Brak zaskoczeń?

Największą wadą „Schroniska…” jest niestety jego przewidywalność. Uważny czytelnik rozszyfruje większość zagadek po około pierwszych stu stronach. Książka jednak wciąga i mimo szybkiego rozwikłania tajemnic trudno będzie ją odłożyć na półkę. Punkt kulminacyjny trzyma w napięciu, a ostatni akt satysfakcjonuje i pozwala odetchnąć z ulgą.

Rozwiane wątpliwości

Do „Schroniska…” miałam z początku sceptyczne nastawienie – przede wszystkim dlatego, że interesuję się historią Dolnego Śląska. Obawiałam się poważnych odstępstw od faktów, a jednocześnie miałam nadzieję, że Wrocław z początku stulecia oraz karkonoskie miejscowości zostaną ukazane autentycznie. I nie zawiodłam się! Gortych to miłośnik historii, zapaleniec górskich wędrówek. Jego dbałość o szczegóły szokuje, również w wyjaśnieniach w posłowiu. Powieść obfituje w takie smaczki jak dokładny opis architektury Dworca Głównego, portrety gór czy karkonoskie opowieści o Liczyrzepie i o Walonach. Przedstawione w powieści ludowe tradycje krainy Ducha Gór fascynują, wnoszą powiew świeżości do świata literatury. Z kolei świadomość historyczna autora oraz skupienie na zawiłościach relacji polsko-czesko-niemieckich powodują, że choć książka jest raczej utrzymana w konwencji rozrywkowej, staje się niezwykłym świadectwem zawirowań w XX wieku. A wszystko przez pryzmat losów kilku miejscowości pod karkonoskim niebem.

Trzeba też przyznać, że autor zręcznie zasiewa w czytelniku ziarno niepokoju. Bo to, co widziały góry wszechmocne, wielokrotnie pojawiające się w wierszach Hauptmanna, już na zawsze pozostanie tajemnicą.

Konferencja wójta gminy Rewal

Konferencja wójta gminy Rewal

Może być zdjęciem przedstawiającym 3 osoby, ludzie uczą się, sekretarzyk, biuro i tekst

W piątek 21 lipca w Urzędzie Gminy Rewal odbyła się konferencja prasowa z Konstantym Oświęcimskim. Podczas konferencji można było dowiedzieć się o planach dotyczących zejść na plażę, przebudowy drogi powiatowej Pobierowo – Gostyń czy poznać zdanie wójta w sprawie budowy skweru Potęgi Prasy. Na konferencji niespodziewanie pojawiła się sołtys Rewala, Dominika Winiarska-Chodziutko, która pełni również funkcję pełnomocnika wójta ds. uchodźców i pomocy humanitarnej dla uchodźców z Ukrainy. Poza zrelacjonowaniem swoich codziennych obowiązków zaprosiła na festiwal A może jazz?, który odbywa się w dniach 24 – 25 lipca.

Uczestnicy oprócz ciekawych informacji otrzymali też gadżety: broszurki turystyczne, breloczki oraz skarpety. Poniżej można wysłuchać odpowiedzi na cztery najbardziej kluczowe pytania, np. dotyczące potencjalnego uzyskania praw miejskich przez Rewal czy ewentualnego powrotu Oświęcimskiego po 8 latach do Sejmu. Polityk był posłem Platformy Obywatelskiej w latach 2007-2015.

Inne podejście do szkoły średniej

Jakie jest polskie szkolnictwo, każdy wie. Przeładowana podstawa programowa, wiedza zideologizowana przez władzę, która akurat ma większość w sejmie, przemęczeni i sfrustrowani nauczyciele oraz uczniowie, którym nic się nie chce. Co, gdyby istniała inna ścieżka edukacji? 

 

IB

 

International Baccalaureate to fundacja edukacyjna założona w 1968 roku w Genewie. Od ponad 50 lat współpracuje ze szkołami z całego świata, które realizują ułożone przez nią programy edukacyjne. W Polsce funkcjonuje obecnie kilkadziesiąt placówek autoryzowanych przez IB.

 

Jak to działa?

 

IB oferuje trzy programy edukacyjne: 

 

  • Primary Years Programme – odpowiednik polskiego przedszkola i młodszych klas szkoły podstawowej, dla dzieci w wieku od 3 do 12 lat
  • Middle Years Programme – międzynarodowa wersja dawnego gimnazjum, dla osób w przedziale wiekowym od 11 do 16 lat
  • Diploma Programme – najbardziej prestiżowy z programów, odpowiednik liceum, dla młodzieży w wieku od 16 do 19 lat 

 

 

Najpopularniejszym z programów jest Diploma Programme, nazywany także potocznie Maturą Międzynarodową bądź po prostu Programem IB. Trwa dwa lata i kończy się egzaminem dojrzałości, nieco podobnym do tego, do którego przyzwyczaiła nas polska szkoła. Są jednak widoczne różnice.

 

Program nauczania

 

W polskim liceum na samym początku nauki zmuszony jesteś do wyboru profilu klasy, w której spędzisz najbliższe 4 lata. Biologia zawsze łączy się z chemią, matematyka z fizyką, a język polski z historią. W IB masz nieco większą wolność w podejmowaniu decyzji. Przedmioty zostały podzielone na 6 grup:

 

  • Language A – ojczysty język, dla nas polski
  • Language B – język obcy
  • Individuals and Societies – nauki humanistyczne, na przykład historia, ekonomia, geografia, psychologia itd
  • Sciences – na przykład biologia, chemia, fizyka
  • Mathematics – uczniowie mają do wyboru matematykę AA i AI
  • The arts – różne rodzaje sztuki: wizualna, teatr, film itd

 

Z każdej grupy wybierasz jeden przedmiot, którego będziesz się uczył przez 2 lata, a następnie otrzymasz ocenę maturalną. Dodatkowo decydujesz, co realizujesz w wymiarze podstawowym Standard Level (SL), a co rozszerzasz (Higher Level – HL). Domyślnie powinieneś uczyć się trudniejszej wersji 3 przedmiotów. Kluczową różnicą między programem IB a polskim jest to, że maturę piszesz z każdego SLa i HLa, który zdecydowałeś się studiować. 

 

Przedmioty

 

IB oferuje naukę przedmiotów niedostępnych w polskiej szkole – psychologia, ekonomia, design, a także wiele więcej. Szczególnie wartym uwagi jest inne podejście do matematyki, tutaj dzieli ją się na Analysis and Approaches (analiza i podejście – AA) i Applications and Interpretation (aplikacja i interpretacja – AI). AA przypomina przedmiot uczony w polskiej szkole – duży nacisk kładzie się na udowadnianie, rachunek różniczkowy, wyprowadzanie wzorów. Przyda się to przyszłym inżynierom, fizykom, czy architektom. AI natomiast skupia się bardziej na zastosowaniu matematyki w sytuacjach z życia codziennego. Uczniowie dowiadują się, jak matematyką opisać zjawiska rządzące naszym codziennym światem. Więcej jest statystyki, modelowania funkcjami, matematycznych algorytmów. Pomoże ona w dalszej edukacji ekonomom, lekarzom i psychologom. IB nie boi się technologii, częścią kursu jest pokazanie uczniom, jak korzysta się z zaawansowanych kalkulatorów graficznych. Na pytanie: “po co liczymy to w głowie, skoro w codziennym życiu policzy to za nas program komputerowy/kalkulator?” nauczyciel odpowie: “nie liczymy tego w głowie, wyciągajcie wasz sprzęt!”.

 

Matura

 

Na świadectwie maturalnym otrzymasz ocenę w przedziale od 1 do 7 z każdego przedmiotu, który zdecydowałaś się studiować. Na punktację tę składa się kilka elementów. W ciągu dwuletniego programu realizujesz w domu internal assessments. Będą się różniły w zależności od przedmiotu. Z biologii, chemii czy fizyki przeprowadzisz doświadczenie i opiszesz je w raporcie z laboratorium. Z matematyki napiszesz eksplorację wybranego przez ciebie konceptu. Z języków ojczystego i obcego przygotujesz wystąpienie bazujące na treści przerabianych na lekcjach lektur. 

 

Oprócz tego w ostatniej klasie liceum pisze się egzamin dojrzałości. Jest on całkowicie niezależny od matury realizowanej w polskiej szkole. Z każdego przedmiotu zdaje się po dwa lub trzy papery, często rozłożone na przestrzeni kilku dni. Dzięki temu nawet jeśli jednego dnia poczujesz się gorzej, ciągle masz szansę poprawić ocenę na kolejnym egzaminie. Na koniec ocena wyliczana jest z wyników uzyskanych z internal assessment i paperów

 

Ilość punktów uzyskanych z każdego przedmiotu sumuje się. Daje to możliwość skończenia liceum z maksymalnie 42 punktami (7 punktów x 6 przedmiotów). Dodatkowo, maksymalnie trzy punkty otrzymać można z extended essay i theory of knowledge. Oznacza to, że najbardziej zdolni uczniowie aplikują na uczelnię ze świadectwem z 45 punktami. 

 

TOK i Extended Essay

 

Theory of Knowledge to przedmiot zwiększający wrażliwość ucznia na otaczający go świat i pokazujący mu jak działa wiedza. Kształtuje umiejętności krytycznego myślenia i wskazuje błędy logicznego myślenia. W przeciągu kursu IB pisze się z niego dwie prace badawcze, również wliczane do punktacji maturalnej.

 

Extended Essay to esej na 4000 słów, pisany z wybranego przez ucznia przedmiotu. Temat wybiera sobie sam. Istotne jest tutaj pokazanie umiejętności wyszukiwania informacji i bazowania na źródłach wtórnych. Oceniane są także zaangażowanie i krytyczne myślenie.

 

Materiał

 

Realizowany materiał znacząco różni się od tego, do czego przyzwyczaiła nas polska szkoła. Jest znacząco mniej “wkuwania”, kładzie się raczej nacisk na dogłębne zrozumienie zagadnień. Np na biologii polskiej naucza się 20 nazw enzymów wraz z funkcją. Z kolei IB zakłada, że jeśli uczeń pojmie na przykładzie jednego enzymu mechanizmy nimi rządzące, po chwili googlowania będzie także wiedział, jak działają pozostałe związki chemiczne. Dodatkowo, liczne prace badawcze przygotowują przyszłego studenta do stylu pracy, jaki będzie miał na studiach.

 

Czy iść do IB

 

Od 3 lat uczę się w programach IB – ukończyłem 2 lata MYP i 1 rok DP. Moim zdaniem daleko temu systemowi edukacji od ideału. Algorytm wystawiania ocen maturalnych jest dość niesprawiedliwy. Każdej nocie odpowiada jakiś przedział uzyskanych procentów z egzaminów. Przez to czasami tę samą ocenę dostaje zarówno osoba z 50% jak i 70% z danego paperu, czy internal assessment. Poza tym prace badawcze bardzo ciężko ocenić w sposób obiektywny. To co otrzymasz z projektu bardzo często zależy od tego, do którego z egzaminatorów rozrzuconych po całym świecie trafi twój esej. 

 

Sukces w IB determinuje umiejętność planowania na długi okres czasu. Napisanie tylu prac badawczych dla wielu okazuje się męczące, przez co zniechęcają się do dalszej nauki, a nawet zaczynają cierpieć na dolegliwości psychiczne. Dodatkowo, publicznych szkół IB ciągle jest w Polsce bardzo mało. Skutek? Dojazd do szkoły dla wielu uczniów trwa więcej niż godzinę, a część osób decyduje się na zamieszkanie w akademikach. 

 

Mimo tych wszystkich wad uważam, że program matury międzynarodowej jest krokiem w dobrą stronę w sposobie edukacji młodych ludzi. Ostateczną opinię jednak każdy musi wyrobić sobie sam. Jeśli więc nie rozpoczęłaś jeszcze nauki w liceum, sprawdź, czy w Twojej okolicy nie ma jakiejś szkoły oferującej ten program. Może to właśnie Tobie uda się uciec przed HITem? 

Miłosz Gonczaruk